Jeśli chrześcijanin nie jest rewolucjonistą, w tych czasach nie jest chrześcijaninem.
To, co było, jest tym, co będzie, a to, co się stało, jest tym, co znowu się stanie: więc nic zgoła nowego nie ma pod słońcem – napisał niegdyś Kohelet. Gdy przyglądam się nauczaniu błogosławionego Jana Pawła Wielkiego z jego II pielgrzymki do Polski, nie mam wątpliwości, że miał rację.
Od II pielgrzymki bł. Jana Pawła Wielkiego do Polski mija właśnie 30 lat. Tu i tam rocznicowe uroczystości. Przypominanie tamtych wydarzeń, ich kontekstu, odczuć czy wrażeń. Nauczanie Papieża-Polaka jeszcze ktoś pamięta? Może tak. Ale nawet jeśli, traktuje się je chyba dziś jak relikt dawnych czasów. Sytuacja geopolityczna zupełnie inna, problemy niby inne. A jednak gdy wczytać się w papieskie wystąpienia – widać że miały charakter ponadczasowy. Ot, takie przemówienie z katowickiego Muchowca, w którym papież między innymi poruszył sprawę godności ludzkiej pracy. Czytam i aż się serce raduje.
Praca posiada swoją zasadniczą wartość dlatego, że jest spełniana przez człowieka. Na tym opiera się też godność pracy, która winna być uszanowana bez względu na to, jaką pracę człowiek wykonuje. Ważne jest to, że wykonuje ją człowiek. Wykonując jakąkolwiek pracę, wyciska na niej znamię osoby: obrazu i podobieństwa Boga samego. Ważne jest także to, że człowiek wykonuje pracę dla kogoś, dla drugich.
I dalej:
Człowiek pracujący jest nie tylko narzędziem produkcji, ale podmiotem; podmiotem, który w całym procesie produkcji ma pierwszeństwo przed kapitałem. Człowiek przez swoją pracę staje się właściwym gospodarzem warsztatu pracy, procesu pracy, wytworów pracy i podziału. Gotów jest i na wyrzeczenia, gdy tylko czuje się prawdziwym współgospodarzem i ma wpływ na sprawiedliwy podział tego, co zdołano razem wytworzyć.
Wydaje mi się tylko, czy faktycznie ciągle daleko nam do tego ideału? Oczywiście ludzi nie traktuje się jak maszyny. Zauważa się, że mają głowę, tułów, ręce i nogi (niekoniecznie w tej kolejności). Od pracowników wymaga się tylko dość często – jak to ktoś kiedyś obrazowo napisał – by byli jak oddziały Volkssturmu gotowe w każdej chwili umrzeć za swojego Führera. Fachowo nazywa się to dyspozycyjnością. A gdy taki dyspozycyjny pracownik się wypala (albo ma słabszy okres), po prostu się go zmienia.
Niby takie proste: traktować człowieka jak człowieka. A jednak takie trudne. Nie tylko zresztą w kontekście pracy. I w duszpasterstwie zapomina się czasem o zdrowym antropocentryzmie, a stawia na „dzieła”: budowę obiektów, sprawnych struktur, dostarczenie „materiałów” czy organizację kultu. A Jan Paweł Wielki pisał (to z programowej encykliki Redemptor hominis)
„Człowiek w całej prawdzie swego istnienia i bycia osobowego i zarazem „wspólnotowego”, i zarazem „społecznego” — w obrębie własnej rodziny, w obrębie tylu różnych społeczności, środowisk, w obrębie swojego narodu czy ludu (a może jeszcze tylko klanu lub szczepu), w obrębie całej ludzkości — ten człowiek jest pierwszą drogą, po której winien kroczyć Kościół w wypełnianiu swojego posłannictwa, jest pierwszą i podstawową drogą Kościoła, drogą wyznaczoną przez samego Chrystusa, drogą, która nieodmiennie prowadzi przez Tajemnice Wcielenia i Odkupienia.
To wielkie zadanie na przyszłość? Przepraszam, ale to zadanie, które dawno już mieliśmy zrealizować. I nie ma na co czekać, tylko trzeba zacząć. Od siebie i najbliższego otoczenia. Rewolucje nie są potrzebne? Akurat dziś papież Franciszek (chyba coraz lepiej rozumiem potrzebę stylu, który prezentuje) powiedział, że „jeśli chrześcijanin nie jest rewolucjonistą, w tych czasach nie jest chrześcijaninem”. Niech sobie inni żyją jak chcą. My, uczniowie Jezusa z Nazaretu, musimy inaczej. Bo jeśli sól traci swój smak… Wiadomo…
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Waszyngton zaoferował pomoc w usuwaniu szkód i ustalaniu okoliczności ataku.