Nadal jedni będą przekonani, że człowiek uważany za bliską osobę Papieża-Polaka był agentem SB, inni przyjmą jego tłumaczenia, że tylko rozmawiał.
Zapewne wielu pamięta rozpaczliwy krzyk ks. Mieczysława Malińskiego w telewizyjnej rozmowie z Moniką Olejnik: „To nie ma nic z charakteru donoszenia. To jest słowo dopiero przeklęte. A ja nie donosiłem, tylko dzieliłem się moimi radościami i entuzjazmami z przeżyć podczas pielgrzymek”. To było ponad dwa lata temu. W tym samym programie wystąpił ówczesny szef IPN prof. Leon Kieres, który kilka dni wcześniej ujawnił, że w materiałach SB zachowała się taśma z nagraniem głosu donosiciela z otoczenia Karola Wojtyły. Rozpaczliwej reakcji ks. Malińskiego prof. Kieres nie skomentował na antenie. Dopiero po wyjściu ze studia zapewnił, że Maliński nie powinien się tłumaczyć. Jednak w następnych miesiącach pojawiły się kolejne głosy, a później również publikacje, mówiące o tym, że człowiek, który nazywany był najczęściej przyjacielem Jana Pawła II, który napisał wiele książek mu poświeconych, ale również człowiek, który swoją twórczością wpłynął na formację duchową wielu polskich katolików, jest zapisany w dokumentach SB jako TW Mechanik, Czarnos i Delta. Publiczne oskarżenia doprowadziły do tego, że długoletnią współpracę z ks. Malińskim zakończył Tygodnik Powszechny. Ks. Maliński nie reagował w mediach. Nie tłumaczył się więcej. Zapowiedział, że wszystko wyjaśni w książce. Tej, która właśnie trafia na półki. Z pierwszych doniesień mediów wynika, że ks. Maliński podtrzymuje stanowisko, które przedstawił w telewizyjnym studiu w kwietniu 2005 roku. „Nie zgodziłem się nigdy na współpracę ze Służbą Bezpieczeństwa, żeby być tajnym agentem, pomimo wielokrotnego nalegania” – deklaruje. Przyznaje, że rozmawiał z esbekami, ale tylko jak równy z równym. Twierdzi, że prostował ich pojęcia wyniesione ze szkoleń partyjnych, że próbował ewangelizować. Zapewnia, że nie wiedział o rejestracji i nadaniu statusu tajnego współpracownika. Wygląda więc na to, że sytuacja nie ulegnie zmianie. Nadal jedni będą przekonani, że człowiek uważany za bliską osobę Papieża-Polaka był agentem SB, inni przyjmą jego tłumaczenia, że tylko rozmawiał. W dobrej wierze. Nad tą konkretną sprawą pojawia się pytanie znacznie szerszej natury. Pytanie o granice „rozmawiania”. Pytanie, które jest aktualne nie tylko przy ocenie czasów PRL-u, ale zawsze, także dzisiaj. Pytanie o to, czy można i należy rozmawiać z każdym bez żadnych ograniczeń jak równy z równym. Czy istnieją granice, za którymi rozmowa traci sens i przeradza się w akceptację zła? Myślę, że są takie granice. Czy ks. Maliński je przekroczył? Nie wiem. To wie Bóg i być może sam zainteresowany. Przychodzi mi na myśl cytat-przestroga z wiersza Czesława Miłosza: „Spisane będą czyny i rozmowy”. Czasami spisuje je poeta. A czasami funkcjonariusz służb specjalnych. Lub żądny sensacji dziennikarz.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
"Franciszek jest przytomny, ale bardziej cierpiał niż poprzedniego dnia."
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.