Aby zrozumieć to, nad czym dziś pochyla się wielu Polaków, a mianowicie kwestią dopuszczalnością w Polsce „eutanazji", należy sobie wpierw dobrze uświadomić, co nam tak naprawdę w spadku pozostawiła epoka „oświecenia", która na dobre zadomowiła się w Europie wraz z nadejściem rewolucji francuskiej.
„Oświecenie” było procesem, które odcisnęło się silnym piętnem na całej europejskiej duchowości. Jej początek zaczął się już w jońskiej filozofii. Jej postulaty można także odnaleźć u sofistów i stoików. Stąd za Heglem możemy powiedzieć, że cała europejska historia jest swoistego rodzaju „procesem”, w którym „człowiek stopniowo wzmacniał swą wolność”. Jednak dopiero wraz z nadejściem nowej ery, owa „historia” wolności człowieka przeszła jakby do nowego stadium, gdzie „wolność” i „rozum” zaczęły być samowystarczalne. W konsekwencji człowiek zaczął się stopniowo uwalniać od ciążących mu „autorytetów” i „tradycji”. W ich miejsce postawił siebie samego, stając się „miarą swego postępowania”. W obszarze ludzkiego poznania człowiek nowej ery poddał się współczesnym mu naukom. Te od podstaw zmieniły w nim obraz świata. Owocem nowego myślenia stało się odrzucenie wszystkiego, co zostało uświęcone tradycją, na rzecz czystego rozumu. Wiedza i technika umożliwiły, aby człowiek stał się „panem” swego losu, by mógł go racjonalnie planować, nim rządzić i go tworzyć. Wieki sprawiły, że człowiek w owych założeniach okrzepł, upewniając się, co do słuszności przyjętych założeń, dla których wspólnym mianownikiem stał się coraz bardziej zsekularyzowany świat, odrzucający wszelkie metafizyczne wzory. Nie powinno nas zatem zbytnio dziwić, że to, co nas otacza, z czym musimy dziś polemizować jest pokłosiem „pierwszego” oświecenia, które dla przejrzystości możemy nazwać dobą „drugiego” oświecenia, gdzie podobnie jak w „pierwszym” – „miarą oceny moralnej człowieka pozostał on sam”, zwłaszcza w tak ważnych kwestiach, jak: „życie” i „śmierć”. Owo „drugie oświecenie”, w którym przyszło nam żyć, przyjęło za dewizę „człowieka, który oświeca sam siebie”. Rozpoznawalnym znakiem owej dewizy, stała się szeroko pojęta „wolność”; wolność, która – czego jesteśmy świadkami – przekroczyła wszelkie dozwolone granice, która stała się „niczym” nieograniczona i „nikim” nieskrępowana. Jednak wolność ta, przez fakt odrzucenia największej z „prawd”, a mianowicie prawdy o „świętości” życia; życia, którego źródłem i sprawcą nie jest człowiek, lecz osobowy Bóg stała się „swawolę”[1]. Postawiwszy siebie w „centrum” i myśląc tylko o sobie, człowiek zaczął domagać się od państwa uchwalania prawnych „precedensów” i to w imię ludzkiej „godności”[2] – najwyraźniej zapominając, że obok niego są jeszcze inni ludzie[3]. W lutym 2007 roku, krajowe środki masowego przekazu, podały do publicznej wiadomości informację o pewnym młodym człowieku, który domagał się od polskiego sądu zgody na dokonanie na sobie w wypadku śmierci jednego z jego rodziców tzw. czynnej eutanazji[4]. Człowiek ten pozostaje w niepełnosprawności fizycznej, po tym jak uległ wypadkowi na początku lat dziewięćdziesiątych i znajduje się pod opieką swych starzejących rodziców[5].
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.