Ulicami Gliwic przeszedł Marsz Życia upamiętniający ofiary Marszu Śmierci z 1945 roku z byłego obozu koncentracyjnego Auschwitz do Gliwic.
- Chcemy zamienić dawne drogi śmierci na drogi życia. Te marsze są ważne, bo nic innego już nie możemy zrobić, jak tylko pamiętać o tych, którzy zginęli z rąk oprawców niemieckich. Dzisiaj idziemy w jedności z Niemcami, Żydami i ma to być wyrazem, że nigdy więcej (się to nie powtórzy - red.) - powiedział Arkadiusz Zeifert, współorganizator Marszu Życia w Gliwicach.
Jednym z zaproszonych gości był Yechiel Aleksander z Izraela, który przed 70 laty szedł w Marszu Śmierci. - Dzisiaj mam cztery warstwy ubrań na sobie, wtedy miałem tylko jedną. Ale nie pamiętam, czy było mi wtedy ciepło czy zimno - wspominał Yechiel Aleksander.
Inicjatorami marszów są Jobst i Charlotte Bittner mieszkający w Tybindze w południowych Niemczech. - Tam w zasadzie powstał nazizm. Przez wiele lat dziadkowie, ojcowie nie przyznawali się do tego, co się działo (w czasie II wojny światowej - red.). W tej miejscowości mieszkają potomkowie tych, którzy m.in. zakładali druty kolczaste w Oświęcimiu. Współczesne pokolenia chcą przeprosić za swoich dziadków i przejść tymi samymi drogami, którymi szły marsze śmierci - dodał Zeifert.
Agnieszka Kliks-Pudlik /Foto Gość
Jobst Bittner (z lewej) w 2007 roku zainicjował w Niemczech Marsze Życia
W gliwickim marszu wzięła również udział grupa 160 osób z Niemiec. Z ust młodych Niemców padły na scenie słowa przeproszenia i prośby o przebaczenie.
- Jestem tutaj, bo także ja jestem potomczynią sprawców. Nie chcę już więcej milczeć na temat antysemityzmu. I chcę powiedzieć wyraźnie, że coś takiego nie może się już nigdy powtórzyć - mówiła Hanna w imieniu niemieckiej młodzieży.
Uczestnicy marszu przyjechali z różnych miast Polski m.in. z Kielc, skąd pochodzi pani Kazimiera.
- My, obywatele kraju, w którym działy się te różne straszne rzeczy powinnyśmy pamiętać o tym, co stało się 70 lat temu. To też okazja przeproszenia Boga i siebie nawzajem. Myślę też, że współcześnie historia każdego kraju zostaje bardzo spłycona, o niektórych rzeczach się zapomina, a pamięć o tych wydarzeniach jest ważna, by przekazać ją kolejnemu pokoleniu - powiedziała pani Kazimiera, która przyjechała do Gliwic z mężem i znajomymi.
Agnieszka Kliks-Pudlik /Foto Gość
Yechiel Aleksander (siedzi drugi z lewej) przeszedł w dniach 17-18 stycznia 1945 roku w Marszu Śmierci
Po uroczystości na gliwickim rynku, uczestnicy przeszli w marszu w kierunku ul. Pszczyńskiej, gdzie złożono kwiaty przy Pomniku Ofiar II Podobozu KL Auschwitz.
Następnie samochodami i autokarami pojechali do Muzeum Auschwitz-Birkenau, gdzie odbyły się dalsze uroczystości. Dzień wcześniej, w sobotę, kilkuosobowe zespoły przeszły łącznie trasę z Gliwic do byłego obozu Auschwitz - każda grupa pokonała czterokilometrowy odcinek.
Marsze Życia odbywają się od 2007 roku w kilkunastu krajach na całym świecie m.in. w Niemczech, Austrii, Stanach Zjednoczonych, Boliwii, Litwie, na Węgrzech czy na Ukrainie. W Polsce to druga inicjatywa – pierwsza odbyła się w 2012 roku. Wówczas uczestnicy marszy przeszli trasę układającą się na mapie w Gwiazdę Dawida.
Na początku 1945 roku do KL Auschwitz należało 27 podobozów, w których więzionych było ponad 67 tys. osób. Po rozpoczęciu natarcia wojsk radzieckich w lutym 1945 roku, postanowiono zlikwidować obóz i podjęto decyzję o ostatecznej ewakuacji, którą przeprowadzono między 17 a 21 stycznia 1945 roku.
W marszach ewakuacyjnych uczestniczyło ponad 56 tys. więźniów. Jedną trasę poprowadzono w kierunku Wodzisławia Śląskiego, a drugą w kierunku Gliwic. Marsze zostały później nazwane Marszami Śmierci, ponieważ na trasie ludzie umierali z wykończenia lub zostawali rozstrzelani przez SS, a cała droga usłana była zwłokami ludzi.
Agnieszka Kliks-Pudlik /Foto Gość
W marszu wzięły udział osoby z różnych krajów i różnych wyznań
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
"Franciszek jest przytomny, ale bardziej cierpiał niż poprzedniego dnia."
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.