Około 3 tys. ludzi ewakuowano na południu Chile we wtorek na skutek erupcji Villariki, jednego z najaktywniejszych wulkanów Ameryki Południowej - poinformowało chilijskie Narodowe Biuro Sytuacji Kryzysowych.
Wybuch rozpoczął się ok. godz. 3 nad ranem (godz. 7 czasu polskiego) w regionie miasta Temuco, ok. 700 km na południe od stolicy kraju, Santiago.
Władze ogłosiły alert czerwony (do godz. 14 czasu polskiego) i zarządziły ewakuację około 3 tys. osób z terenów sąsiadujących z wulkanem. W szkołach regionu odwołano lekcje.
W kilka godzin po rozpoczęciu erupcji wydaje się, że strumień lawy się zatrzymał - pisze agencja AFP, powołując się na zdjęcia udostępniane przez miejscowe media.
Prezydent Chile Michelle Bachelet zaapelowała do mieszkańców o zachowanie spokoju i zapewniła, że władze "monitorują rozwój sytuacji z minuty na minutę". Zapowiedziała, że jeszcze we wtorek osobiście odwiedzi region dotknięty wybuchem.
Według najnowszego sondażu Calin Georgescu może obecnie liczyć na poparcie na poziomie ok. 50 proc.
Zapewnił też o swojej bliskości mieszkańców Los Angeles, gdzie doszło do katastrofalnych pożarów.
Obiecał zakończenie "inwazji na granicy" i zakończenie wojen.
Ale Kościół ma prawo istnieć, mieć poglądy i jasno je komunikować.