Podopieczna domu dziecka ryzykowała otrzymaniem nagany, by uratować zagubione dzieci.
Nazywa się Kamila Pietrakowska i ma 17 lat. Mieszka w jednym legnickich domów dziecka. Wracała właśnie do niego autobusem miejskim. W pewnym momencie zauważyła na ulicy dwie dziewczynki (3- i 12-letnią), które według niej wyglądały na zagubione. Poprosiła kierowcę o zatrzymanie pojazdu i wysiadła do dziewczynek. To nie była tylko postawa obywatelska. Zaryzykowała bowiem otrzymaniem nagany od wychowawców za złamanie regulaminu i za spóźnienie się do swojej placówki. Ale podjęła ryzyko. Słyszała wcześniej, że zaginęły dziewczynki i, jak sama mówi, kiedy zobaczyła "jakieś dwie samotne osóbki, postanowiła działać". Przyprowadziła je do domu dziecka.
- "Pełen szacun" dla tego, co zrobiła. I to nie tylko mój, ale też wszystkich pracowników i wychowanków domu dziecka - mówi dyrektor placówki Ewa Watral. - Niejedna osoba przeszłaby obojętnie, widząc te dziewczynki. Bo można sobie pomyśleć, że są na spacerze, że nic złego się nie dzieje. Kamila się tym zainteresowała i warto ją pochwalić.
Okazało się, że od ośmiu godzin dziewczynek poszukiwali policja, rodzina, znajomi i wolontariusze. Najprawdopodobniej zabrała je chora psychicznie sąsiadka, która porzuciła je w innej, obcej dla nich części miasta.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.
Z dala od tłumów oblegających najbardziej znane zabytki i miejsca.