Po wybuchach w strefie przemysłowej w Tiencin w Chinach wciąż zaginionych jest 95 osób, głównie strażaków - podały media w niedzielę. Sugerują one, że liczba ofiar śmiertelnych katastrofy znacznie wzrośnie. Dotąd potwierdzono, że zginęło 112 osób.
Cztery dni po katastrofie co najmniej 720 osób pozostaje w szpitalach. Stan 25 osób jest krytyczny.
Środowe eksplozje były tak silne, że niewiele wydobytych ciał ludzi, którzy w nich zginęli, udało się zidentyfikować - podał portal BBC News. Na konferencji prasowej w niedzielę rano władze poinformowały, że zidentyfikowano 24 ofiary śmiertelne.
Siły zbrojne potwierdziły w niedzielę, że w dwóch miejscach w strefie znajdowało się kilkaset ton cyjanku. Media chińskie wcześniej informowały o 700 tonach cyjanku sodu, który jest silną trucizną.
Państwowa agencja Xinhua podała, że 50 stron internetowych zostało oskarżonych o wywoływanie paniki poprzez publikowanie niesprawdzonych informacji na temat eksplozji. Zamknięto setki kont na mediach społecznościowych.
Do wybuchów doszło w strefie przemysłowej, gdzie przechowywane były toksyczne chemikalia i gazy. Eksplozje były odczuwalne w promieniu wielu kilometrów i widoczne przez satelity. Siła pierwszego wybuchu odpowiadała detonacji trzech ton trotylu, a druga eksplozja - 21 ton.
W akcji ratowniczej uczestniczyło około tysiąca strażaków i ponad 140 samochodów strażackich.
Oddalone o ok. 120 km od Pekinu Tiencin jest ważnym portem i ośrodkiem przemysłowym i jednym z najnowocześniejszych miast Chin. Według danych z 2013 roku aglomerację zamieszkuje ok. 15 mln ludzi.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.