Na lotnisku czekała na nich premier Beata Szydło.
Na lotnisku 22. Bazy Wojskowej w Malborku wylądowały samoloty ze 149 Polakami z Donbasu i okolic. Uchodźcy z terenów wschodniej Ukrainy przylecieli czterema samolotami typu Casa.
- Witajcie w domu - powiedziała do przybyłych z Mariupola Polaków premier Beata Szydło, która przyjechała na lotnisko. - To jest wasz dom, a polski rząd zrobi wszystko, żebyście czuli się w nim bezpiecznie i dobrze - zaznaczyła.
Jak przypomniała, wielu bliskich tych, którzy tu przybyli, wciąż czeka na szansę, by znaleźć się w ojczyźnie. Wyraziła równocześnie nadzieję, że tutaj będą czuli się jak u siebie, nie będzie dominowała tęsknota.
Premier Szydło nie zapomniała o najmłodszych, którzy stanowią sporą część uchodźców. - Wiem, że niedługo udacie się na spoczynek. Mam nadzieję, że pierwsze sny na polskiej ziemi będą jak najpiękniejsze - powiedziała.
Premier Beata Szydło podziękowała wszystkim, którzy przyczynili się do tego, by Polacy mogli wrócić do ojczyzny.
Wśród osób witanych na lotnisku jest m.in. Piotr Bendyk z Mariupola. Cieszył się, że podróż przebiegła szybko. - Nieważne były żadne niewygody, bo wiedzieliśmy, że lecimy do ojczyzny - mówił.
Pan Piotr przyznał, że wszyscy repatrianci przybyli do Polski z zamiarem pozostania w niej na stałe. - Po prostu wróciliśmy do swojego ojczystego kraju. Często odwiedzaliśmy Polskę. Przyjeżdżaliśmy tu na pielgrzymki i na rekolekcje z księżmi z naszych parafii - opowiadał.
Szczęście pana Piotra nie jest jednak pełne. Żałuje, że nie mogła przybyć z nim do Polski córka. - Została w Mariupolu i cały czas się o nią martwię, bo tam jest wciąż niebezpiecznie - opowiada.
Mimo różnych trudnych życiowych historii, wśród zgromadzonych w hangarze malborskiego lotniska panowała ogromna radość.
Wojciech Aleksander tuż po wylądowaniu poczuł ogromną ulgę, że jego żona, roczne dziecko i on sam nie będą już musieli słyszeć wystrzałów. Wspomnienia z dnia, kiedy Mariupol został zbombardowany, do dziś są bardzo żywe. - Trzęsące się szyby w oknach i budynki to było straszne, straszne - mówił pan Wojciech.
Repatrianci zostaną przewiezieni do ośrodka w Rybakach, tego samego, do którego trafiły rodziny ewakuowane w styczniu tego roku.
- Cieszymy się bardzo, że po raz kolejny możemy gościć naszych rodaków z Ukrainy w naszym ośrodku - mówi ks. Piotr Hartkiewicz, dyrektor Ośrodka Caritas w Rybakach. - Zrobimy wszystko, aby czuli się tak samo dobrze, jak poprzednia grupa.
Jak mówi ksiądz dyrektor, grupa jest liczebnie zbliżona do poprzedniej, ale jednak inna. - Jest w niej dużo więcej młodych małżeństw i małych dzieci. Mniej z nich potrafi mówić po polsku - wyjaśnia.
Opieką przybyłych otaczają m.in. członkowie Zakonu Maltańskiego. Psychologiem jest ks. Henryk Błaszczyk. Jego zadaniem są przede wszystkim rozmowy. Przeprowadza ich bardzo wiele. - Pytają w nich o Polskę. Jaka jest ich nowa macierz, do której przybywają? - tłumaczy ks. Henryk.
Na grupę, która wylądowała dzisiaj w Malborku, w ośrodku czekają już dwie rodziny, które dotarły tam samochodami. Okres adaptacyjny, który Polacy z Ukrainy spędzą w Rybakach, będzie trwał pół roku. Później rodziny będą musiały się usamodzielnić i zacząć nowe życie w Polsce.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Kraje V4, gdy występowały wspólnie, zawsze odnosiły sukces w UE.
Zdaniem gazety władca Kremla obawia się także zamachu stanu.
To kontynuacja procesu pokojowego po samorozwiązaniu Partii Pracujących Kurdystanu
Liczba rannych wzrosła do 29, (jest wśród nich) sześcioro dzieci.
Zaatakowano regiony chersoński, doniecki i dniepropietrowski.