Naród zaczął się łączyć, pojawiła się nadzieja, a stan wojenny ją zdusił. Tak wprowadzenie stanu wojennego ocenił w "Sygnałach Dnia" lider Solidarności Walczącej.
Jak tłumaczył w radiowej "Jedynce" marszałek senior, po podpisaniu z władzą porozumień sierpniowych w narodzie zaczynała pojawiać się nadzieja na odrodzenie. Zagwarantowane zostały wolne związki zawodowe. Tymczasem 13 grudnia 1981 roku to był - zdaniem Morawieckiego - dzień zdrady narodowej. To było uderzenie w naród, który zaczynał się łączyć, pojawiały się struktury związkowe w zakładach pracy. Jak przypomina Morawiecki, nawet część członków partii chciała zmian. Wprowadzenie stanu wojennego przekreśliło te nadzieje.
Morawiecki przyznał, że spodziewał się interwencji w Polsce, ale raczej zewnętrznej. Mówił, że nie sądził, że to polskie wojsko będzie tłumiło narodowe aspiracje. Jak przypomniał, w planach I zjazdu Solidarności, zaznaczono, że należy struktury związku przygotować do zewnętrznej interwencji. "Spodziewaliśmy się uderzenia, ale jednak to, co się stało dla ogółu społeczeństwa było jednak poważnym zaskoczeniem i wiarołomstwem" - zaznaczył.
Z najnowszych badań CBOS wynika, że 41 procent Polaków jest przekonanych, że wprowadzenie stanu wojennego było słuszną decyzją, 35 procent jest przeciwnego zdania, a 24 procent nie ma wyrobionej opinii na ten temat. Jeszcze 20 lat temu o słuszności wprowadzenia stanu wojennego było 54 procent Polaków. "Jak po Okrągłym Stole generał Jaruzelski został wybrany legalnym prezydentem, to co się dziwić polskiemu narodowi" - skomentował Morawiecki. "Jeszcze bardziej zgłupieli ludzie na świecie, bo jak to? Ta Polska, która była forpocztą antykomunizmu (...), prezydentem wybiera Jaruzelskiego. To było niezrozumiałe!" - mówił Morawiecki i dodał, że tamta pedagogika wpłynęła na wyniki badań opinii publicznej i utrzymuje je w tej a nie innej formie do dziś.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Z dala od tłumów oblegających najbardziej znane zabytki i miejsca.
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.