W filmie "Eli" (Księga ocalenia) główny bohater, grany przez Denzela Washingona, na tle krajobrazu po wojnie nuklearnej przemierza USA wierząc w Biblię, która ocali ludzkość. Zdaniem czarnoskórego aktora hollywoodzkiego, wiara ta nie odbiega od jego osobistego przekonania w prawdziwym życiu.
Ten syn pastora Kościoła zielonoświątkowego od dawna cieszy się dużym autorytetem moralnym, szczególnie wśród czarnoskórych obywateli Stanów Zjednoczonych. Chętnie wspiera akcje charytatywne i kościelne.
„Pamiętam jak w dzieciństwie modliliśmy się przy różnych okazjach. Kończyliśmy nasze modlitwy zwrotem ‘Amen. Bóg jest miłością’, co brzmiało jak jedno słowo. Nie wiedziałem wtedy, co to znaczy. Wciąż się tego uczę” – przyznaje aktor w rozmowie z portalem "Times Live".
W filmie, dziejącym się w 2044 roku, Amerykanie spalili wszystkie egzemplarze Biblii w reakcji na skutki wojny nuklearnej. Ocalał jednak jeden egzemplarz, będący w posiadaniu Eliego. Wyrusza on w misję poszukiwania osób, które są w stanie przyjąć biblijne przesłanie.
Washington podkreśla, że stara się czytać Biblie każdego dnia, a gdyby znalazł się w postapokaliptycznym świecie, Pismo Święto byłoby czymś, co chciałby mieć jako drogowskaz.
„Myślę, że wiara jest ważna, ważne jest słuchanie tego nieruchomego, małego głosu w środku” – dodaje.
Denzel Washington, dwukrotny zdobywca Oskara, użyczał też głosu jako narrator starotestamentowej "Pieśni na Pieśniami" w cieszącym się ogromną popularnością w USA audiobooku "The Bible Experience".
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.