Można być zbudowanym postawą nowego serbskiego patriarchy Ireneusza, który uważa, że skoro tak wiele problemów dzieli Kościół prawosławny i katolicki, to nie ma innego wyjścia, jak tylko siąść i rozmawiać. Odważnie, na jak najwyższych szczeblach.
Nie sposób nie zauważyć, że to postawa bliska tej, którą reprezentuje patriarcha Konstantynopola Bartłomiej I. Zupełnie inna od przyjętej przez Moskwę. Ilekroć media zaczynają spekulować o ewentualnym spotkaniu papieża z Patriarchą Wszechrusi (zarówno wcześniej Aleksym, jak i teraz z Cyrylem) z Moskwy płynie wyraźny sygnał: najpierw musimy rozwiązać dzielące nas problemy. Ale jak je rozwiązać, skoro ci, od których wszystko zależy, unikają okazji nawet do tego, by sobie zrobić wspólne zdjęcie?
Ten błąd to nie tylko domena kontaktów ekumenicznych. Podobne sytuacje spotyka się w rodzinach, w relacjach koleżeńskich czy w pracy. Tak jakby wszystko już zostało powiedziane i jedyne, czego można oczekiwać to tego, by ta druga strona wzięła przykład z Henryka IV korzącego się przed Grzegorzem VII w Kanossie. Tymczasem w życiu rachunki krzywd są bardziej skomplikowane. Odtrącenie ręki nieśmiało wyciągniętej do pojednania budzi dodatkową gorycz. Ciągłe powracanie do rozmów, nieustanne próby rozładowania napiętej sytuacji, mają sens. Nawet wtedy gdy wzajemne relacje pełne są wyniosłej obojętności czy bardziej jawnej wrogości.
Postawa kościelnych hierarchów, którzy potrafią się wznieść ponad uprzedzenia, to mocne chrześcijańskie świadectwo. Znaczy bowiem, że padające w różnych oficjalnych wystąpieniach słowa o miłości i potrzebie ciągłego przebaczania nie są czczą gadaniną. Budowanie poprawnych relacji z kimś, z kim jest się skłóconym nie jest łatwe. Ale czy ktoś obiecywał, że zawsze wszystko będzie bezbolesne?
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.