Skrajnie różne reakcje wywołało zaproszenie premiera Donalda Tuska na „wspólne obchody” 70. rocznicy wymordowania polskich oficerów w Katyniu skierowane przez Władimira Putina.
Po raz pierwszy w historii rosyjski premier ma wziąć udział w katyńskich uroczystościach. Z entuzjazmem tę decyzję przyjął kierujący polsko-rosyjską grupą ds. trudnych, Adam Rotfeld. „Na to, że premier Rosji złoży kwiaty w Katyniu i zaprosił premiera Polski na uroczystości rocznicowe, oczekiwało całe nasze społeczeństwo” – powiedział profesor Rotfeld. Były minister spraw zagranicznych Polski dodał, że „zbrodni dokonał reżim stalinowski, ucierpiało tam również wielu Rosjan, a także inne narody. Fakt, że premier Rosji weźmie udział w obchodach rocznicowych, należy oceniać jako bardzo pozytywny i nie można tego nie doceniać” – mówił Rotfeld.
Odmiennego zdania jest Nikita Pietrow, wybitny historyk, autor wielu prac opublikowanych przez Memoriał i opisujących działalność oraz zbrodnie NKWD. „Jest to przebiegłe posunięcie Kremla, które ma na celu obniżenie rangi uroczystości upamiętniających tę tragiczną rocznicę – powiedział Pietrow. – Wszak na obchody do Katynia mógłby przyjechać prezydent Polski. A tak Kreml daje do zrozumienia, że można się ograniczyć do szczebla premierów. Według mnie Putin nie powie tam nic nowego, w porównaniu z tym, co powiedział już we wrześniu w Gdańsku. Obniżenie rangi uroczystości jest szyderstwem. Śledztwo w sprawie Katynia zakończono już sześć lat temu, a opinia publiczna nie została w pełni zapoznana z jego wynikami”.
Trudno nie przyznać racji obu historykom. Każdy gest dobrej woli ze strony rosyjskiej może cieszyć. Choćby oddzielanie roli Stalina i jego reżimu od dokonań wojennych narodów ZSRR w drugiej wojnie światowej, tak jak to robi patriarcha Cyryl. Znajomość mechanizmów władzy w ZSRR i współczesnej Rosji, którą posiada Nikita Pietroń, skłania do tego, żeby nie lekceważyć jego słów.
Według najnowszego sondażu Calin Georgescu może obecnie liczyć na poparcie na poziomie ok. 50 proc.
Zapewnił też o swojej bliskości mieszkańców Los Angeles, gdzie doszło do katastrofalnych pożarów.
Obiecał zakończenie "inwazji na granicy" i zakończenie wojen.
Ale Kościół ma prawo istnieć, mieć poglądy i jasno je komunikować.