W Krakowie odbyły się obchody 75. rocznicy tzw. rzezi wołyńskiej. Zorganizowano konferencję naukową oraz modlono się w katedrze wawelskiej.
Patronat nad obchodami objął m. in. abp Marek Jędraszewski. "Ufam, że wspólne pochylenie się nad trudnymi kartami historii polsko-ukraińskiej będzie krokiem w stronę wzajemnego przebaczenia i pojednania oraz okazją do dłuższego zatrzymania, celem pogłębionej refleksji nad swym wnętrzem, w kontekście wyznawanych wartości, a także słuszności podejmowanych wyborów”- napisał metropolita krakowski. List do uczestników konferencji skierował także kard. Stanisław Dziwisz.
W latach 1939-1947 z rąk nacjonalistów ukraińskich zginęło na terenie okupowanych południowo-wschodnich województw II Rzeczypospolitej od kilkudziesięciu do ponad 100 tys. osób. Kulminacja nastąpiła w niedzielę 11 lipca 1943 r. - Była to zaiste „krwawa niedziela”. Jednocześnie w trzech powiatach wołyńskich banderowcy napadli na 100 wsi i kolonii gdzie mieszkali Polacy, w tym na 5 kościołów, w których odprawiały się nabożeństwa: w Porycku, Kisielinie, Zabłotcach, Chrynowie i Krymnie. W kościołach było w tym czasie bardzo wiele osób. Ginęli razem z księżmi - powiedział dr Leon Popek, historyk z Instytutu Pamięci Narodowej.
Konferencja naukowa "Ludobójstwo na kresach południowo-wschodnich 1943-1944: aspekt eklezjalny i teologiczny" która odbyła się w gmachu Polskiej Akademii Umiejętności, była początkiem ogólnopolskich obchodów 75. rocznicy rzezi wołyńskiej organizowanych m.in. przez IPN. - Sądzę, że tylko żmudne ustalanie prawdy o tych strasznych wydarzeniach może stać się fundamentem pojednania polsko-ukraińskiego. Bez prawdy nie ma pojednania. Budowanie go bowiem na półprawdach i przemilczeniach jest fikcją. To chyba ostatni moment, gdy w obchodach mogą wziąć udział świadkowie tamtych dramatycznych wydarzeń. Chcemy, żeby wiedza o tych wydarzeniach docierała także do młodego pokolenia. Rozpoczęliśmy m.in. organizowanie warsztatów dla nauczycieli, prezentacji filmów, spotkań ze świadkami. Szczątkom ofiar należy się godny pochówek. Bardzo wiele z nich leży jednak do dziś zakopanych w rowach, na polach, w studniach. Ekshumacje zostały wstrzymane przez stronę ukraińską. Czekamy na zmianę tej decyzji ale na razie nie ma przełomu w tej sprawie. Złożyliśmy wnioski o zezwolenie na kontynuację ekshumacji oraz rozpoczęcie nowych. - powiedział dr Jarosław Szarek, prezes IPN. - Kościół w naszej tradycji religijnej i cywilizacyjnej jest miejscem pokoju i spotkania z Bogiem. Tymczasem wówczas mordowano nawet w świątyniach, niekiedy przerywając Msze św. Bardzo ciekawym pomysłem z punktu widzenia teologicznego i kościelnego było rozpoczęcie z inicjatywy niegdysiejszego biskupa łuckiego Marcjana Trofimiaka odprawiania Mszy św. kończących te, które zostały przerwane w trakcie rzezi wołyńskich przez zamordowanie kapłanów lub ich wygnanie - dodał prezes IPN.
Ks. prof. Józef Marecki z Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II przedstawił problem mordów dokonanych w czasie II wojny światowej przez nacjonalistów ukraińskich na osobach duchownych, w tym zakonnych. - Listę ofiar trzeba podzielić na dwie grupy: duchownych katolickich (w tym grekokatolickich i neounickich). Zginęli zarówno kapłani, klerycy oraz siostry i bracia zakonni. Były wśród nich osoby zamordowane bezpośrednio w latach 1939-1947 przez nacjonalistów ukraińskich oraz ci, którzy zginęli w wyniku ich donosów. W sumie wśród łacinników mamy ok. 170 takich osób. Nie wszystkie osoby zostały do dziś zidentyfikowane. Wśród zamordowanych grekokatolików znalazło się 14 zidentyfikowanych kapłanów oraz 9 bez identyfikacji. Kapłanów grekokatolickich mordowano m.in. dlatego, że nie popierali działań nacjonalistów, piętnowali zbrodnie, brali w obronę Polaków. Zamordowano także duchownych prawosławnych w tym 2 biskupów. W sumie daje to ponad 200 osób - wyliczył badacz, który przygotowuje słownik biograficzny kapłanów katolickich zamordowanych przez nacjonalistów.
Referatom konferencyjnym przysłuchiwała się mieszkająca w Krakowie prof. Józefa Brygowa, wieloletnia nauczycielka w szkołach średnich, która jako kilkuletnie dziecko w 1944 r. ocalała z rzezi Polaków na Podolu, w której tuż obok niej zginęli wówczas jej rodzice. - Do niedawna nie mogłam o tym ani mówić, ani czytać, gdyż powracały zmory strasznej przeszłości. Rozstrzeliwania, w których zginęli moi rodzice a ja ocalałam od kul, wracały nawet w moich snach. Gdy zaczynałam o tym mówić, ciągle płakałam. Nie możemy jednak o zapomnieć o tej strasznej przeszłości, by się nie powtórzyła - powiedziała prof. Brygowa.
Po konferencji odbył się przedpremierowy pokaz filmu dokumentalnego Tadeusza Arciucha i Macieja Wojciechowskiego "Niedokończone Msze wołyńskie". - Narratorem filmu byli: ks.prof. Marecki i dr Popek. Szukaliśmy śladów świątyń, gdzie w czasie rzezi Polacy - katolicy ginęli wraz ze swymi duszpasterzami m.in. w Porycku, Kisielinie, Wiśniowcu Nowym i Starym, Zabłoćcach, Podkamieniu. Za wyjątkiem Podkamienia, pozostały w najlepszym przypadku tylko ruiny. Niekiedy, tak jak w przypadku okazałego niegdyś kościoła w Porycku, gdzie zamordowano ok. 200 osób wraz z ks. Bolesławem Szawłowskim, nie pozostał nawet ślad. Przeważnie nie ma tam też żadnych upamiętnień. Takim symbolicznym upamiętnieniem niech będzie więc nasz film - powiedział M. Wojciechowski, znany krakowski dokumentalista kresowy.
Po południu w katedrze wawelskiej odprawiono Mszę św. w intencji duchowieństwa wołyńskiego i ludności cywilnej - ofiar zbrodni nacjonalistów ukraińskich.
Bogdan Gancarz /Foto Gość W konferencji wzięli udział m.in. dr Jarosław Szarek, prezes IPN (po lewej) i ks. prof. Józef Marecki z UPJPII. Z tyłu między nimi widoczna prof. Józefa Brygowa, która w 1944 r. jako kilkuletnie dziecko ocalała z rzezi Polaków na Podolu
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Waszyngton zaoferował pomoc w usuwaniu szkód i ustalaniu okoliczności ataku.
Raport objął przypadki 79 kobiet i dziewcząt, w tym w wieku zaledwie siedmiu lat.