Trzej mężczyźni skazani za kradzież napisu "Arbeit Macht Frei" z muzeum obozu Auschwitz nie stawili się w wyznaczonym terminie do odbycia kary w więzieniu we Włocławku (woj. kujawsko-pomorskie). Za spóźnienie nie grozi im jednak żadna kara.
"Do północy we wtorek żaden z trzech mężczyzn, o których skazaniu poinformował nas sąd w Krakowie, nie stawił się do odbycia zasądzonej kary. Zgodnie z obowiązującą nas procedurą, po upływie trzech dni roboczych poinformujemy o tym krakowski sąd" - powiedziała w środę PAP ppłk Bożena Nowicka, wicedyrektor Zakładu Karnego we Włocławku-Mielęcinie.
Zgodnie z prawem, za niestawienie się w zakładzie karnym skazanym nie grożą żadne dodatkowe kary. Jeśli nie pojawią się we Włocławku do piątku, krakowski sąd może wystawić nakaz ich doprowadzenia przez policję, a w ostateczności rozesłać za nimi listy gończe.
"Trzeba się jednak liczyć z tym, że skazani mogli wystąpić o dodatkowe odroczenie wykonania kary i sąd się na to zgodził. W takim przypadku informacja o tym mogła jeszcze do nas nie dotrzeć, więc jest za wcześnie, by przesądzać o złej woli skazanych" - zastrzegła ppłk Nowicka.
Trzej złodzieje zostali skazani na kary od półtora roku do dwóch i pół roku pozbawienia wolności. Wyrok zapadł 18 marca, dokładnie w trzy miesiące od kradzieży. Żadna ze stron - zarówno oskarżeni, jak i prokurator - nie odwoływała się od wyroku.
Sąd zaraz po wydaniu wyroku, jeszcze przed jego uprawomocnieniem się, zwolnił oskarżonych z aresztu. Prosili o to wszyscy trzej, razem z obrońcami. Podawali argumenty o matce, pozostawionej bez opieki, planowanym ślubie i narodzinach dziecka i sąd przychylił się do ich próśb.
Prokuratura oskarżyła dwóch braci: Radosława M. i Łukasza M,. oraz Pawła S. o to, że w nocy z 17 na 18 grudnia 2009 roku uczestniczyli w kradzieży napisu "Arbeit macht frei", znajdującego się nad bramą prowadzącą na teren byłego hitlerowskiego obozu zagłady Auschwitz-Birkenau i stanowiącego dobro o szczególnym znaczeniu dla kultury oraz wpisanego na Światową Listę Dziedzictwa UNESCO. Sprawcy uszkodzili napis, tnąc go na części.
Mężczyźni w śledztwie przyznali się do stawianych im zarzutów; wszyscy wyrazili chęć dobrowolnego poddania się karze i złożyli wnioski o wydanie wyroku bez przeprowadzania postępowania sądowego. Wnioski te znalazły się w skierowanym do sądu akcie oskarżenia. 18 marca sąd przychylił się do nich i wydał wyrok na posiedzeniu bez przeprowadzania rozprawy. Oskarżeni w ostatnim słowie wyrazili żal i wstyd za to, co zrobili.
Sąd skazał Pawła S., który podczas kradzieży pełnił rolę kierowcy, na półtora roku pozbawienia wolności. Łukasz M. został skazany na karę dwóch lat i czterech miesięcy pozbawienia wolności, a jego brat Radosław, u którego znaleziono także amfetaminę - na dwa i pół roku pozbawienia wolności.
Wszyscy będą musieli zapłacić po 10 tys. zł nawiązki na Fundację Muzeum Auschwitz-Birkenau oraz po tysiąc złotych jako częściowy zwrot kosztów postępowania.
Sąd uznał, że wina oskarżonych nie budzi wątpliwości, a całość zebranego materiału dowodowego wskazuje zarówno na to, kto dokonał kradzieży, jak i to, kto był jej inicjatorem. Podkreślił, że pomysł kradzieży napisu zrodził się w 2009 roku bez udziału oskarżonych.
W krakowskim areszcie przebywa wydany Polsce obywatel Szwecji, Anders Hoegstroem, podejrzany o namawianie do kradzieży napisu.
Armia izraelska nie skomentowała sobotniego ataku na Bejrut i nie podała, co miało być jego celem.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Sejmik woj. śląskiego ustanowił 2025 r. Rokiem Tragedii Górnośląskiej.