Dwóch turystów - ojca oraz 10-letniego syna, którzy zgubili się w niedzielę na Babiej Górze w Beskidach, odnaleźli goprowcy i bezpiecznie sprowadzili do schroniska na Markowych Szczawinach - poinformował ratownik dyżurny grupy beskidzkiej Łukasz Skwara.
Na Babiej Górze panują zimowe warunki. Leży ok. 50 cm śniegu, a widoczność w niedzielę była ograniczona do 100-200 m. "W tych warunkach turyści schodząc przed południem z kopuły Babiej Góry zgubili szlak. Ojciec zatelefonował do TOPR. Mówił, że schodzili już około kwadransa, ale nie mogą znaleźć szlaku. TOPR przekazało zgłoszenie do nas" - podał Skwara.
Beskidzcy goprowcy skontaktowali się telefonicznie z mężczyzną i polecili mu, aby zainstalował na smartfonie aplikację "Ratunek". "Po jej uaktywnieniu otrzymaliśmy dokładne koordynaty miejsca, w którym się znaleźli. W międzyczasie dwóch ratowników ze schroniska na Markowych Szczawinach wyruszyło w stronę szczytu Babiej Góry. Dzięki współrzędnym szybko odnaleźli zaginionych. Turyści oczekiwali na nich w drewnianym szałasie. Byli odpowiednio ubrani na wędrówkę. Nie zmarzli" - powiedział Łukasz Skwara.
Trzech kolejnych ratowników wyjechało środkiem transportu, by zwieźć ojca z synem z góry, ale nie było to konieczne. "O własnych siłach zeszli z ratownikami do schroniska. Akcja jest już zakończona" - powiedział goprowiec ze Szczyrku.
Na Babiej Górze, w miejscach zwiększonego odłożenia świeżego i przewianego śniegu, obowiązuje pierwszy stopień zagrożenia lawinowego. Oznacza to, że jest ono niewielkie. Miejscowo na grzbiecie, w miejscach wywianych, występuje oblodzenie, a w rejonie Kościółków nawisy śnieżne.
"Ostrzegamy, że teraz można się bardzo łatwo zgubić, zwłaszcza że szlaki pokrywa śnieg i są one nieprzetarte, a widoczność jest znacząco ograniczona" - powiedział Skwara.
Babia Góra jest najwyższą górą w Beskidach. Liczy 1725 m npm.
40-dniowy post, zwany filipowym, jest dłuższy od adwentu u katolików.
Kac nakazał wojsku "bezkompromisowe działanie z całą stanowczością", by zapobiec takim wydarzeniom.