Reklama

Z Cllanwilliam do Garies – zanim słońce osiągnie “punkt wrzenia”

Z wielkim rozrzewnieniem około południa opuszczamy Clanwilliam. Dużo sił kosztowało nas dotarcie do niej, czuliśmy każdy miesień.

Reklama

Przed nami nowy cel – Klawer i jedyne 50 kilometrów do pokonania, bułka z masłem. Po drodze krótki podwieczorek. Nagle dramatycznie wzrasta temperatura, mamy mniej więcej 35 stopniu Celsjusza.  Jedziemy

w pełnym słońcu, co z tego, że wzniesienia są małe, jak wieje wiatr, który wtłacza nam do płuc gorące powietrze, każdy oddech sprawia ból. Po obu stronach drogi pola uprawne, nie ma żadnych zwierząt, farm, śladów życia i nie ma też gdzie schować się przed słońcem. Zaczynają się kłopoty, woda znika w zastraszającym tempie, a przed nami jeszcze dobre dwadzieścia kilometrów. Zatrzymujemy się , dalej nie dam rady jechać, mam mroczki przed oczami, chce mi się wymiotować, jest źle.  Koniecznie muszę jak najszybciej dostać się do jakiegoś miasteczka, bo odwodnię się maksymalnie i dostanę udaru słonecznego. Po kilkunastu minutach zatrzymuje się bus, pakujemy rowery, sakwy i razem z Asią jadę do Klawer.  Obiecaliśmy sobie, że całą naszą trasę przejedziemy siłą własnych mięśni. Było mi trochę smutno , że mnie się to nie udało, ale patrząc na drogę, która przelatywała mi     przed oczami wiedziałam, że zrobiłam dobrze. Niesamowicie strome podjazdy ciągnące się kilkaset metrów, znaki ostrzegające przed  bardzo silnym   wiatrem, brak pobocza, mijane ciężarówki – to się mogło dla mnie dzisiaj źle skończyć .

Pod opieką tutejszych stróżów prawa, czyli jak działa wyobraźnia

Po pokonaniu trzydziestu kilometrów docieramy na komisariat Policji, uzupełniam płyny, jem lekki posiłek, chłodzę rozgrzany organizm i od razu życie nabiera barw. Liczymy na to, że urok osobisty naszej siostry ekonomki porazi jakiegoś policjanta i kolejny nocleg spędzimy pod opieką stróżów prawa.  Nic z tego jednak, musimy liczyć się z wydaniem pieniędzy na nocleg. Asia nie daje jeszcze za  wygraną, wsiada na rower i postanawia popytać ludzi.

Podczas jej nieobecności przychodzi do mnie pan komisarz i informuje, że mam z nim jechać do bardzo taniego hotelu zapytać o nocleg. Uwierzcie mi, że w Polsce nikt nie zmusiłby mnie do zrobienia czegoś takiego, ale tutaj pan policjant dwa razy nie musiał powtarzać. Nadmienię tylko, że w RPA do tej pory widziałam tylko dwóch białych policjantów i to nie był żaden z  nich. Cały czas miałam w głowie słowa Ernsta: ” Musicie zrobić wszystko, aby nigdy im nie podpaść i nie dać się aresztować, bo stamtąd wychodzi się już zupełnie innym człowiekiem”. Ze względu na młodzież czytającą relację pozwólcie , że pominę szczegóły.  Okazuje się, że w hotelu nikogo nie ma, wracamy na posterunek. Klapa na całej linii. Uczciwie  muszę przyznać, że pan policjant wykazał dużo samozaparcia w szukaniu nam bezpiecznego lokum. Zastanawiałyśmy się czy to uprzejmość z jego strony czy prewencja… Jedyna możliwość to powrót do Trawal, na wspomnienie trasy ciarki przechodzą mi po plecach. Szczęściem w nieszczęściu było to, że panowie policjanci zawiozą nas tam samochodem. Wpakowałyśmy rowery i sakwy, a nas wpakowali policjanci. Czułam ogromny dyskomfort. Po minach mijających nas kierowców zorientowałyśmy się, że widok dwóch białych kobiet zamkniętych w wozie policyjnym, wiezionych nie wiadomo gdzie i po co, a właściwie za co, to niecodzienny widok. Po dziesięciu minutach zdałyśmy sobie sprawę z powagi sytuacji, oddalamy się od miasta, jedziemy z dwoma obcymi facetami na jakąś farmę, nigdzie nie ma chłopaków. Czy my postradałyśmy zmysły? Wyciągam gaz, zaczynają się nerwowe żarty, staramy się nie dać po sobie, że się boimy. Auto zjeżdża z głównej drogi, przez kratę świat wygląda inaczej,  żywcem nas nie wezmą.  Nie jest jednak tak źle, przed bramą czeka na nas miły starszy pan o imieniu Philips… Pomaga wysiąść z auta, wyciąga rowery,proponuje coś ciepłego do picia. Żegnamy się z policjantami, chyba nasza wyobraźnia się zagalopowała. Wypatrujemy chłopaków, gdzie oni są? Nagle wjeżdżają eskortowani przez wóz policyjny.  Rozbijamy namioty, ale  właściciel przekonuje nas do spania w  domu. Jest przytulnie i uroczo,  kolacja czeka na stole. Prawdziwa polska gościnność, ludzie ciągle nas tu zaskakują.

«« | « | 1 | 2 | 3 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
1 2 3 4 5 6 7
8 9 10 11 12 13 14
15 16 17 18 19 20 21
22 23 24 25 26 27 28
29 30 31 1 2 3 4
5 6 7 8 9 10 11
0°C Środa
rano
3°C Środa
dzień
3°C Środa
wieczór
0°C Czwartek
noc
wiecej »

Reklama