Mam nadzieję, że zbliżając się do dnia beatyfikacji uda się nam na nowo odczytać słowa papieża i wyjść z zaklętego kręgu wzruszeń, wspomnień i historii.
Beatyfikacja Jana Pawła II może odbyć się już na wiosnę albo w październiku – donosi Il Giornale. To wielkie wydarzenie i bez wątpienia wiele osób na nie czeka. Pytanie tylko: czego się po niej spodziewamy?
A spodziewać się można wielu rzeczy. Zwiększenia ruchu turystycznego w miejscach, które się z nim wiążą (szczerze współczuję Wadowicom, w bazylice w tym roku już chyba nie da się modlić… no, chyba że pielgrzymi pozostaną przed pomnikiem ze źródełkiem, pobożnie żegnając się wypływającą z niego wodą, i do kościoła w ogóle nie wejdą… ale jak tu nie zobaczyć chrzcielnicy?), lepszej sprzedaży papieskich pamiątek i kremówek, nowej możliwości wykorzystania portretu papieża i fragmentów jego wypowiedzi w celach PR-owskich. „Bł.” przed nazwiskiem to czasem lepiej nawet niż „prof.”, a błogosławiony na wyrywanie z kontekstu swoich wypowiedzi nie zaprotestuje.
Nie, nie twierdzę że to jedyne czy nawet główne oczekiwania związane z beatyfikacją. Obawiam się jednak że przyćmią to, co najważniejsze: zgłębianie nauczania papieża i próby naśladowania. Będziemy wspominać zdarzenia, spotkania przy oknie i kremówki, opowiadać o Lolku, wynosić pod niebiosa papieskie zasługi dla powstania Solidarności i ostatecznie upadku komunizmu. Będzie miło, ciepło i sympatycznie. To prostsze niż próba poznania jego nauczania (poza dyżurnymi fragmentami dobrze wspierającymi nasze poglądy). Dużo prostsze, niż próba naśladowania jego życia.
Zresztą, jak naśladować? On był wielki, a my? My jesteśmy mali (i, niestety, dobrze nam z tym).
Przesadzam. A przynajmniej mam nadzieję, że grubo przesadzam. Mam nadzieję, że ta beatyfikacja przyniesie owoce nie tylko pozorne, że w końcu zaczniemy słuchać tego, co do nas mówił, nie tylko przypominając sobie, jak wspaniałe uniesienia przeżywaliśmy 30 lat temu, ale także odnosząc jego słowa do naszego tu i teraz.
Miałam okazję kilka lat temu wziąć udział w rozmowie o pierwszej pielgrzymce Jana Pawła II do Polski i przesłaniu, które do nas skierował. Wśród nas byli ludzie pamiętający te wydarzenia i tacy, którzy mieli wówczas lat kilka. To, co kiedyś było rozumiane jako komentarz do sytuacji politycznej, okazywało się ponadczasowe, bo mówiło o Bogu i człowieku. Wzywało do zmiany życia, do zaufania Chrystusowi...
Mam nadzieję, że zbliżając się do dnia beatyfikacji uda się nam na nowo odczytać słowa papieża i wyjść z zaklętego kręgu wzruszeń, wspomnień i historii. Nie to jest sednem jego świętości, którą mamy odkryć.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.