Tysiące szyickich demonstrantów zebrały się we wtorek na głównym placu w stolicy Bahrajnu, domagając się większych swobód politycznych. To już drugi dzień demonstracji w Bahrajnie, zainspirowanych wydarzeniami w Egipcie.
Siły bezpieczeństwa nie próbowały uniemożliwić tłumom wejścia na Plac Perłowy w Manamie, "przemianowany" przez demonstrantów na Plac Narodu. Uczestnicy manifestacji machają flagami Bahrajnu i skandują "nie sunnici, nie szyici, wszyscy jesteśmy Bahrajńczykami". Niektórzy domagają się też obalenia reżimu.
Wcześniej tego dnia szyicki opozycyjny blok w parlamencie Bahrajnu, al-Wifak, zawiesił swoje członkostwo w tym zgromadzeniu w reakcji na śmierć dwóch szyitów w starciach z policją podczas antyrządowych demonstracji. Szyicka większość w tym królestwie, stanowiąca ok. 70 proc. ludności, uskarża się, że jest dyskryminowana przez rządzącą dynastię sunnicką.
Policja Bahrajnu użyła we wtorek gazu łzawiącego przeciwko demonstrantom biorącym udział w kondukcie pogrzebowym mężczyzny zabitego w poniedziałkowych starciach podczas antyrządowego "Dnia Gniewu". Telewizja Al-Dżazira poinformowała, że kolejna osoba zginęła w starciach, do których doszło w trakcie pogrzebu.
Król Bahrajnu szejk Hamad ibn Isa al-Chalifa w telewizyjnym wystąpieniu wyraził ubolewanie z powodu śmierci "naszych dwóch synów" i zapowiedział śledztwo. Zapewniał, że pokojowe protesty są w Bahrajnie legalne.
Bahrajn, w którym stacjonuje amerykańska V Flota, uważany jest przez swoich sojuszników - Arabię Saudyjską i USA - za zaporę przed wpływami szyickiego Iranu w regionie.
Jednak jego poglądy nie zawsze są zgodne z katolickim nauczaniem.
Sugerował, że obecna administracja może doprowadzić do wojny jądrowej.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.