Dwóch demonstrantów zginęło podczas poniedziałkowych starć między uczestnikami protestu a policją w portowym Adenie na południu Jemenu - podały źródła w jemeńskich służbach bezpieczeństwa.
Policja, usiłując rozproszyć demonstrację w Adenie, w której uczestniczyło około 500 ludzi, użyła ostrej amunicji, kul gumowych i gazu łzawiącego. Rannych zostało co najmniej pięć osób.
Również w środę doszło do starć w stolicy Jemenu Sanie, gdzie protesty trwają już szósty dzień z rzędu. Władze skierowały na ulice dwa tysiące policjantów.
Zwolennicy jemeńskiego rządu, wymachując pałkami i sztyletami, starli się w stolicy z antyrządowymi demonstrantami.
Policja nie była w stanie rozdzielić obu stron, kiedy manifestanci zebrali się na uniwersytecie, domagając się ustąpienia pozostającego u władzy od ponad 30 lat prezydenta Alego Abd Allaha Salaha - jednego z sojuszników USA w walce z Al-Kaidą.
Według agencji AFP co najmniej cztery osoby zostały ranne, a trzech dziennikarzy, w tym fotoreporter agencji Associated Press i kamerzysta telewizji Al-Arabija, zostało pobitych przez zwolenników rządzącej partii.
Opozycja parlamentarna, która wznowiła ostatnio negocjacje z władzami, nie ma związku z tymi manifestacjami - podkreśla AFP.
Zdaniem analityków, na których powołuje się Reuters, demonstracje zainspirowane wydarzeniami w Tunezji i Egipcie zbliżają się do punktu zwrotnego, ponieważ stają się coraz bardziej spontaniczne, a na ich czele stoją młodzi ludzie.
Jak przypomina Reuters, 40 procent z 23 mln mieszkańców Jemenu żyje w ubóstwie lub wręcz nędzy - za mniej niż dwa dolary dziennie.
... ocenił węgierski minister spraw zagranicznych Peter Szijjarto.
Wcześniej delegacja protestujących przekazała swoje postulaty wobec KE.
Każdy z nich otrzymał wynagrodzenie 210 razy większe niż przeciętnie zarabiający pracownik.
Z powodu trwających w nich konfliktów zbrojnych, terroryzmu i przestępczości.