- Ten raport jest wielką mową obrończą rządu Jarosława Kaczyńskiego - w ten sposób projekt raportu szefa komisji śledczej ds. nacisków Andrzeja Czumy (PO) ocenili posłowie PiS zasiadający w komisji. Podkreślili, że są zadowoleni z raportu.
Według projektu stanowiska komisji, przedstawionego przez Czumę na czwartkowym posiedzeniu komisji śledczej, nie ma podstaw do stwierdzenia, aby w latach 2005-2007 "istniał mechanizm, który umożliwiałby funkcjonariuszom publicznym zajmującym kierownicze stanowiska państwowe nielegalne wywieranie wpływów na prokuratorów, funkcjonariuszy policji i służb specjalnych".
"Komisja stwierdza, że działania byłych prezesów Rady Ministrów - Kazimierza Marcinkiewicza oraz Jarosława Kaczyńskiego, wszystkich byłych Komendantów Głównych Policji (...) oraz byłego szefa ABW Witolda Marczuka nie nasuwają - w badanym przez komisję zakresie - zastrzeżeń" - napisał szef komisji śledczej. Według Czumy "brak jest podstaw do tego, aby zarzucić naruszenie prawa byłemu ministrowi sprawiedliwości Zbigniewowi Ziobrze".
"Komisja nie znalazła podstaw do formułowania wniosków o pociągnięcie do odpowiedzialności konstytucyjnej wymienionych osób" - napisano w raporcie.
W liczącym 88 stron raporcie znajduje się też stwierdzenie, że były szef CBA Mariusz Kamiński "nie podejmował działań, które można ocenić jako wymuszenia przekroczenia uprawnień wobec podległych funkcjonariuszy". W opinii Czumy zawartej w projekcie zastrzeżenia budzi jedynie legalność użycia przez CBA podrobionych dokumentów urzędowych w czasie czynności operacyjno-rozpoznawczych w sprawie domniemanej płatnej protekcji w Ministerstwie Rolnictwa w związku z tzw. aferą gruntową.
Szef komisji uznaje ponadto, że nie budzą zastrzeżeń "podstawy faktyczne i prawne" do podjęcia operacji wobec Piotra Ryby i Andrzeja K., którzy zostali uznani za winnych w aferze gruntowej. "Funkcjonariusze CBA mieli podstawy do podjęcia czynności operacyjnych w celu sprawdzenia wiarygodnych informacji o przestępstwie, a podjęte przez nich czynności operacyjne mieściły się w tak zakreślonych granicach" - twierdzi Czuma.
W projekcie raportu Czuma za legalne uznaje działania prokuratorów Prokuratury Okręgowej w Warszawie prowadzących śledztwa w sprawach tzw. afery gruntowej oraz złożenia fałszywych zeznań i utrudniania śledztwa o przeciek z akcji CBA w resorcie rolnictwa.
Zastrzeżenia Czumy budzi jednak sposób sprawowania nadzoru nad tymi postępowaniami. Czuma negatywnie ocenia osobisty nadzór Zbigniewa Ziobry oraz b. zastępcy prokuratora generalnego Jerzego Engelkinga, którzy byli przesłuchiwani w charakterze świadka. W opinii Czumy Engelking nie powinien brać udziału w multimedialnej konferencji prasowej z 31 sierpnia 2007 roku.
Szef komisji za niedopuszczalne uznaje w projekcie wykonywanie czynności procesowych w śledztwie dot. zbadania przecieków ws. akcji CBA przez asesora Pawła Wilkoszewskiego, który w przeszłości był asystentem Ziobry.
Czuma nie dopatrzył się znamion przestępstwa w działaniach podejmowanych przez b. szefa ABW Bogdana Święczkowskiego.
Szef komisji stwierdza w raporcie, że jedyny ustalony przypadek "wymuszenia przekroczenia uprawnień" dotyczy zachowania prok. Elżbiety Janickiej. Czuma wyjaśnia, że Janicka bezzasadnie poleciła przesunięcie terminu zatrzymania b. ministra sportu Tomasza Lipca na okres po wyborach parlamentarnych w 2007 roku. Janicka została za to ukarana dyscyplinarnie.
Projekt raportu stwierdza, że przyczyną nieprawidłowości była polityka kadrowa "sprowadzająca się do powoływania na stanowiska kierownicze w służbach specjalnych osób niemających wystarczającego przygotowania merytorycznego i doświadczenia. "Za szczególnie niewłaściwe należy uznać powierzanie kierownictwa służb specjalnych osobom zaangażowanym uprzednio w działalność partii politycznych, co dotyczyło zarówno szefa CBA jak i jednego z jego zastępców" - napisano w dokumencie.
Jedna z konkluzji mówi, że w przyszłości skład komisji śledczych powinien być powoływany nie z grona posłów, tylko niezależnych ekspertów z obszaru sądownictwa, prokuratury i adwokatury. Czuma zaznaczył, że za takim rozwiązaniem przemawia przebieg obrad komisji ds. nacisków. Jak ocenił, emocje polityczne często górowały w niej nad zdrowym rozsądkiem.
Czuma uznaje w projekcie raportu, że powinny być również zmienione przepisy wobec osób, które unikają stawiania się przed komisją.
Czuma podkreślił w raporcie, że walor komisji polega na tym, że jej stanowisko "pozwala na oczyszczenie z zarzutów tych osób z koalicji rządzącej w latach 2005-2007, które niesłusznie podejrzewano o naruszanie prawa, podczas gdy skład komisji był zdominowany przez przedstawicieli ówczesnej opozycji, a obecnie koalicji rządzącej".
"Większość komisji nie użyła zatem swojej przewagi do zniekształcenia stanów faktycznych w celu uzyskania korzyści polityczno-partyjnych i pognębienia konkurencji politycznej" - podkreślił szef komisji.
Posłowie PiS nazwali raport "wielką mową obrończą rządu Jarosława Kaczyńskiego". Według Arkadiusza Mularczyka niektórzy dziennikarze i publicyści powinni przeprosić Kaczyńskiego, Ziobrę, Kamińskiego i Święczkowskiego. Jak powiedział, posłowie PiS zapoznają się z raportem, ale "daleko idących poprawek nie będą zgłaszać".
W opinii Mularczyka, komisja ds. nacisków nie była potrzebna, a wiele ze spraw, którymi się zajmowała, to były "wydmuszki medialne". "+Gazeta Wyborcza+ wiodła prym w tych oskarżeniach, które obecnie legły. Oczekuję, że jutro Adam Michnik na pierwszej stronie +Gazety Wyborczej+ powie +przepraszam+" - powiedział. "Ta komisja była wynikiem zapotrzebowania politycznego Platformy oraz części mediów, które wykreowały kompletnie nieprawdziwy obraz rzeczywistości" - ocenił poseł PiS.
Posłowie PO i SLD z komisji ds. nacisków krytykują projekt raportu i zapowiadają poprawki. Nie wyklucza ich też PSL. Janusz Krasoń (SLD) złoży zdanie odrębne; uważa, że są podstawy do zarzutów konstytucyjnych dla Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobry.
Według posła PO zasiadającego w komisji, Krzysztofa Brejzy, w projekcie Czumy nie ma wielu istotnych elementów. Mówił m.in., że powinien on obejmować "wątek nacisków na prokuratora Wełnę w zakresie wyszukiwania haków na przedstawicieli opozycji w latach 2005-2007". Podkreślił, że w dokumencie powinna też zostać "dogłębnie rozpatrzona" całość afery gruntowej, "jednej z największych afer III RP" oraz "kwestia billingowania dziennikarzy".
Z zasadniczym konkluzjami sformułowanymi przez Czumę nie zgodził się też poseł SLD Janusz Krasoń. "W moim przekonaniu zgromadzony materiał dowodowy, dokumenty z przesłuchań świadków dają podstawy do sformułowania bardzo poważnych zarzutów odpowiedzialności konstytucyjnej byłego prezesa Rady Ministrów pana Jarosława Kaczyńskiego, a także odpowiedzialności konstytucyjnej pana ministra sprawiedliwości, prokuratora generalnego Zbigniewa Ziobry" - oświadczył.
Do 19 sierpnia posłowie mają czas na składanie poprawek.
Komisja ds. nacisków odbyła 175 posiedzeń, przesłuchała 85 świadków. Najczęściej - 11 razy - był wzywany b. szef MSWiA Janusz Kaczmarek. 7 razy na pytania posłów odpowiadał Ziobro.
Od redakcji: Przeczytaj komentarz Tomasza Rożka "Mamy kłopot"
"Franciszek jest przytomny, ale bardziej cierpiał niż poprzedniego dnia."
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.