Kilkadziesiąt osób protestowało w sobotę przed Pałacem Prezydenckim w Warszawie przeciwko ustawie o nasiennictwie. Domagano się, by prezydent zawetował tę ustawę, ponieważ dopuszcza ona rejestrację roślin genetycznie modyfikowanych.
"Protest został zorganizowany przez wiele organizacji ekologicznych takich jak Zieloni 2004, Polska Wolna od GMO czy Greenpeace, ale ma on charakter społeczny, bo wiele prywatnych osób przyszło, by prosić prezydenta o niepodpisywanie ustawy o nasiennictwie" - poinformował PAP Dariusz Szwed z partii Zieloni 2004.
W jego opinii, ustawa ta jest bublem prawnym, przygotowanym przez koalicję rządową PO-PSL, które tylnymi drzwiami chcą wprowadzić nasiona genetycznie modyfikowane na polski rynek. Jest to zagrożenie dla polskich rolników i konsumentów. Podkreślił, że 70 proc. polskich obywateli jest przeciwne żywności GMO.
Jego zdaniem, obecnie polskie produkty rolne są postrzegane w Europie jako żywność wysokiej jakości o dobrych walorach smakowych. Wprowadzenia masowej produkcji roślin transgenicznych może załamać polskie eksport żywności, bo europejscy konsumenci nie chcą GMO - uważa Szwed.
Przypomniał, że dziewięć krajów europejskich wprowadziło już zakaz stosowania GMO m.in. Niemcy i Francja. Ponadto przeciwko GMO opowiedział się niedawno Parlament Europejski. Powoływanie się przez rząd, że to Unia narzuca nam takie rozwiązania, jest nieprawdą - podkreślił Szwed.
Jeżeli prezydent zawetuje ustawę, to będą nadal obowiązywały przepisy z 2004 r. Obecnie obowiązująca ustawa zakazuje stosowania upraw transgenicznych - tłumaczył Szwed. Zaznaczył, że podstawową sprawą jest jednak uchwalenie nowej ustawy o organizmach genetycznie modyfikowanych. Taki projekt znajduje się od kilku miesięcy w Sejmie.
Jak zaznaczył Paweł Połanecki z koalicji Polska Wolna od GMO, sobotni protest jest kontynuacją akcji sprzeciwu wobec wprowadzenia ustawy nasiennej, bo dopuszcza ona uprawę roślin transgenicznych wbrew opinii społeczeństwa. Zauważył, że organizacje ekologiczne próbują edukować społeczeństwo na temat zagrożeń wynikających z upraw GMO. "Ustawa jest napisana w tym celu, by jedna korporacja międzynarodowa mogła prowadzić na terenie Polski swój biznes" - mówił Połanecki.
Według niego, nie zostało doprecyzowane pojęcie obrotu nasionami, co umożliwia ich przywóz na tzw. użytek własny, a nasiona te nie służą do niczego innego jak do zasiewów. Jest to sprzeczne z intencją rządu, którego oficjalne stanowisko brzmi: "Polska wolna od GMO" - zaznaczył Połanecki.
"Mamy nadzieję, że nasza argumentacja trafi do prezydenta. Skandalem będzie wprowadzenie tej ustawy do polskiego porządku prawnego. Jeżeli jednak prezydent ją podpisze, zostanie ona zaskarżona do Trybunału Konstytucyjnego" - wyjaśnił ekspert.
"Wśród protestujących są organizacje ekologiczne, ale ja nie działam w żadnym stowarzyszeniu, jestem zwykłym obywatelem i jem to jedzenie (GMO - PAP). (...) Nie chcę, by go jadły moje dzieci" - tłumaczyła podczas protestu Katarzyna Jagiełło. Jak argumentowała, badania austriackie wykonane na małych ssakach wykazały, że narządy wewnętrzne zostały uszkodzone przez żywność genetycznie modyfikowaną, a nawet w trzecim i w czwartym pokoleniu były zaburzenia w płodności.
Protest był zorganizowany w formie happeningu, podczas którego skandowano m.in. "GMO - to nie to". Protestujący trzymali liczne napisy przeciwko GMO, a także domagali się szerokich konsultacji społecznych w sprawie możliwości wprowadzenia upraw genetycznie modyfikowanych.
Prezydent ma czas na podpisanie, zawetowanie lub odesłanie ustawy do Trybunału Konstytucyjnego do 24 sierpnia.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.