Naoczni świadkowie wydarzeń w redakcji Charlie Hebdo opisują dla BBC przebieg tragicznych wydarzeń.
"Dwóch uzbrojonych mężczyzn brutalnie nas potraktowało. Chcieli dostać się na górę. Otwarłam drzwi kodem. Strzelili do Wolinski, Cabu" - mówi ilustratorka Corinne Rey, której udało schronić się pod biurkiem. Zamachowcy "mówili perfekcyjnie po francusku" i wołali, że przynależą do Al-Kaidy.
Inni świadkowie opisują, że zamachowcy byli zamaskowani w czarnych kapturach, uzbrojeni w kałasznikowy. Słyszano ponad 50 strzałów. Jeden ze świadków na ulicy określa, że byli "ekstremalnie dobrze wyszkoleni".
Atakujący "doskonale wiedzieli co robić i gdzie strzelać". "Uciekli do samochodu. Gdy tylko się tam znaleźli, samochód natychmiast odjechał. Wiedzieli co do sekundy co mają robić" - ocenia świadek.
Inny świadek z pobliskiego biura początkowo myślał, że odgłosy wystrzałów pochodzą z obchodów chińskiego nowego roku. Dopiero, gdy zobaczył policję, dotarło do niego, że chodzi o akcję kryminalną."Widziałem ludzi chowających się w stacji metra i za vanem. Zrozumiałem, że coś poważnego ma miejsce".
Niektórzy dziennikarze szukali schronienia na dachu budynku, skąd wykonane zostały pierwsze zdjęcia zamachowców.
Reporterzy, którzy weszli do budynku redakcji po ataku, mówili o "rzekach krwi". "Kiedy weszliśmy do budynku, zobaczyliśmy, że liczba ofiar była wysoka. Wiele osób leżało na podłodze, krew była wszędzie i wielu poważnie rannych".
Ujawnił to specjalny wysłannik USA ds. Ukrainy Keith Kellogg.
Rządząca partia PAS zdecydowanie prowadzi po przeliczeniu ponad 99 proc. głosów.
FBI prowadzi śledztwo, traktując incydent jako "akt przemocy ukierunkowanej".
Zapowiedział to sam papież w krótkim pozdrowieniu przed modlitwą „Anioł Pański”.