W egipskim regionie Qena odbywa się dziś pierwsza tura ogólnokrajowych wyborów powszechnych. Chrześcijanie są tam liczniejsi niż w innych częściach kraju, ale wielu z nich nie idzie głosować. Obawiają się o własne bezpieczeństwo.
W ostatnich tygodniach nasiliły się porwania wśród tamtejszych Koptów. Policja pozostaje bezczynna. W ubiegłą niedzielę ulicami miasta Nag Hammadi przeszła manifestacja chrześcijan oburzonych biernością władz wobec porwania dwóch chrześcijańskich chłopców. Ostatecznie udało się ich uwolnić, ale rodzice musieli zapłacić horrendalny, jak na tamtejsze warunki, okup w wysokości 17 tys. euro.
W Nag Hammadi chrześcijanie stanowią 30 procent mieszkańców, jednakże również i tam faworytem jest islamistyczna koalicja salafitów i Braci Muzułmanów. Jak wyznaje chrześcijański kandydat do parlamentu, oba te ugrupowania dążyły do zastraszenia Koptów, wiedząc, że będą oni głosować na ich rywali. Stąd bezczynność policji wobec porywaczy.
Co najmniej 13 osób zginęło, a 73 zostały ranne w wyniku działań policji wobec demontrantów.
Główny cel reżimu jest jasny: ograniczyć wszelkie formy swobody wypowiedzi.
Spędzili oni na stacji kosmicznej Tiangong (Niebiański Pałac) 192 dni.
Dom dla chrześcijan, ale życie w nim codzienne staje się trudniejsze i niepewne.
Papież Franciszek mówił wcześniej, że oboje kandydaci są przeciwko życiu.
"Brawo, feldmarszałku" - napisała caryca Katarzyna II w liście gratulacyjnym.