Każdy z nas jest większy niż jego grzech, choćby był niewyobrażalny. Jeśli nie widzę w kimś dobra, to nie widzę dobrze.
Troszczmy się o siebie wzajemnie, by się zachęcać do miłości i do dobrych uczynków - to zdanie z listu do Hebrajczyków otwiera tegoroczne orędzie Benedykta XVI na Wielki Post. Na czym ta troska ma polegać? Nie da się jej sprowadzić do potrzeb materialnych – przypomina papież. Nie chodzi tylko o solidarność i sprawiedliwość, choć nie można ich pomijać. Chodzi także o miłosierdzie (ostatnio słyszałam piękną definicję tego słowa: miłosierdzie to miłość wzgardzona, to miłość która trwa mimo odrzucenia). Chodzi także o współczucie, czyli współdzielenie z kimś jego radości czy smutku. Chodzi o to, by w człowieku, którego spotykam, dostrzec „drugiego siebie”. Drugiego takiego jak ja. I tak jak siebie go pokochać.
No dobrze, ale konkretnie to o co chodzi? Na to pytanie precyzyjnie odpowiedzieć się nie da. Każdy człowiek potrzebuje czegoś innego. Greckie słowo, przetłumaczone jako „troszczmy się” znaczy dosłownie być uważnym, przyglądać się w sposób świadomy, dostrzegać pewną rzeczywistość – tłumaczy papież. Zatem najważniejsze jest by drugiego człowieka zobaczyć. Reszta jest tylko konsekwencją.
Jest jednak jeden wymiar tej troski, na którą papież zwraca uwagę szczególnie. Wymiar często pomijany lub źle rozumiany. Wzajemne upominanie i zachęcanie w duchu pokory i miłości winno być częścią życia wspólnoty chrześcijańskiej – przypomina papież.
Warto temu zdaniu się przyjrzeć. Po pierwsze, chodzi o wzajemność, a zatem nie tylko o dawanie, ale i przyjmowanie napomnień. Po drugie: upomnienie tylko wtedy jest upomnieniem, gdy jest dokonywane w duchu pokory i miłości. Obie cechy dotyczą napominającego. Upomnienie chrześcijańskie nie jest nigdy formułowane w duchu potępienia czy oskarżenia – przypomina papież. I cytując świętego Pawła dodaje, że trzeba dążyć do tego, co służy sprawie pokoju i wzajemnemu zbudowaniu, starając się o to, co dla bliźniego dogodne – dla jego dobra, dla zbudowania, nie szukając własnej korzyści, lecz dobra wielu, aby byli zbawieni.
Zanim zatem napomnę – bo nie należy milczeć w obliczu zła – muszę się zastanowić, o czyją korzyść i czyje dobro mi chodzi? Czy czasem nie potępiam? Nie rzucam oskarżeń? Czy to co mówię i jeszcze bardziej: jak mówię buduje czy niszczy mego brata? Czy tak wyrażone napomnienie sam bym od niego przyjął?
W końcu ważna rzecz: wzajemna troska to także uznanie dobra, które Pan [w drugim] czyni, i dziękowanie za cuda łaski, jakich dobry i wszechmogący Bóg nieustannie dokonuje w swoich synach – przypomina Benedykt XVI. Zanim zatem upomnę - czy potrafię dostrzec dobro w tym, któremu zwracam uwagę, i chwalić za nie Boga? Każdy z nas jest większy niż jego grzech, choćby był niewyobrażalny. Jeśli nie widzę w kimś dobra, to nie widzę dobrze. Może więc napominanie lepiej zacząć od przetarcia własnych oczu?
Nie po to, by milczeć wobec zła, ale po to, by go nie mnożyć.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.