Rząd Chińskiej Republiki Ludowej uznał za usprawiedliwione aresztowanie protestanta z Hongkongu za przemyt Biblii. Li Guangqiang, 38-letni biznesmen z Hongkongu, został skazany na dwa lata więzienia za "nielegalną działalność gospodarczą", poinformował rzecznik chińskiego MSZ. Zapewnił, że proces przebiegł zgodnie z prawem i nie naruszył wolności religii.
Rząd Chińskiej Republiki Ludowej uznał za usprawiedliwione aresztowanie protestanta z Hongkongu za przemyt Biblii. Li Guangqiang, 38-letni biznesmen z Hongkongu, został skazany na dwa lata więzienia za "nielegalną działalność gospodarczą", poinformował rzecznik chińskiego MSZ. Zapewnił, że proces przebiegł zgodnie z prawem i nie naruszył wolności religii.
Li został aresztowany wiosną ub. roku, gdy usiłował przemycić z Hongkongu do Chin 16280 egz. Biblii z zamiarem sprzedania ich wiernym nielegalnego protestanckiego Kościoła Krzyczących. Poza karą więzienia zasądzono mu również karę pieniężną w wysokości ok. 21 tys. euro, a dwaj współpracujący z nim obywatele ChRL skazani zostali na trzy lata więzienia.
Zgodnie z obowiązującym w Chinach prawem, Biblia nie jest lekturą cenzurowaną, a cudzoziemiec może wwozić do Chin tylko jeden jej egzemplarz. Wwóz wszelkich zagranicznych wydawnictw bez zezwolenia jest zakazany. Za Li, któremu pierwotnie groziła kara śmierci, wstawił się m.in. prezydent USA, George W. Bush. W efekcie rząd prowincji Fujian, przed którym stanął Li, zmienił kwalifikację czynu na "nielegalną działalność gospodarczą", za którą grozi do pięciu lat więzienia.
Biznesmen z Hongkongu należał do tzw. "Shouter Sect", której działalność jest w Chinach zabroniona od 1995 r., jako "organizacji religijnej niezgodnej z prawem". Ta "protestancka charyzmatyczna wspólnota wyznaniowa" liczy w Chinach, wg własnych danych, ponad pół miliona członków. Charakterystycznym dla niej jest głośny krzyk (shout) poprzedzający modlitwy i pieśni w czasie nabożeństw.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.