Dziś w subiektywnym przeglądzie prasy o różnicy między przekonywaniem do swoich racji a manipulowaniem.
W „Rzeczpospolitej” sporo dziś o szykowanej nam przez środowiska feministyczno-homoseksualne rewolucji obyczajowej. Żeby nie było – z dezaprobatą. Na stronie A4 artykuł Wiktora Ferfeckiego „Rząd znów w sporze o idee”. To o pomysłach pani minister ds. równości Agnieszki Kozłowskiej-Rajewicz. „W podręcznikach szkolnych zbyt często preferowany jest «rodzinnocentryczny typ społeczeństwa», a państwo powinno przeciwdziałać przemocy rodzinnej wobec gejów – to tylko część zaleceń które minister ds. równości (…) zawarła w programie, który ma obowiązywać ministrów” – czytamy w artykule. Członkowie rządu się burzą. Wiceminister MEN Joanna Berdzik nie zgadza się na sugerowanie, że rodzina jest gorsza formą życia społecznego niż inne. Ministerstwo pracy z kolei uważa, że przepisów mających zapobiegać przemocy w rodzinie nie trzeba uzupełniać o specyficzną jej formę, jaką może być przemoc wobec homoseksualistów. I trudno się z takim stawianiem sprawy nie zgodzić.
Dlaczego pani minister tak zależy na zmianach tłumaczy pięknie Dominik Zdort na stronie A2 w tekście „Pani minister odwraca bieg rzeki”. Jego zdaniem chodzi o to, by do obowiązującego prawa wprowadzić jak najwięcej elementów „postępowej” ideologii. „A prawa mniejszości – choćby gejów (…)?” – pyta autor. „Są dla współczesnych rewolucjonistów tym samym, co prawa chłopów i robotników dla ich komunistycznych antenatów. Niezłym społecznym wehikułem, który ma dowieźć ich do władzy”. Podpisuję się pod ta opinia obiema rękami.
Że tym środowiskom nie chodzi o to, żeby komukolwiek prócz nim samym w Polsce było lepiej świadczy rozmowa z Wanda Nowicką na stronie A6. Mały fragmencik, dla zilustrowania. „PO nie dba o interesy kobiet w Polsce. Rząd nie zrobił nic, by największa mniejszość (!!!) – kobiety – zyskały równe prawa z mężczyznami. Kobiety mają gorzej zarówno w ekonomicznej jak i prywatnej. Projekt wydłużonych urlopów macierzyńskich, nie rodzicielskich, co podkreślam, zapewne bardziej zaszkodzi kobietom na rynku pracy i w emeryturach niż pomoże. A dzietności nie zwiększy. Zamykanie kobiet w domach nie służy rodzeniu dzieci”.
Jak widać pani Nowicka wszystko wie lepiej. A jeśli jakieś kobiety uważają inaczej, to widocznie są pożytecznymi idiotkami chodzącymi na pasku szowinistycznych mężczyzn.
W „Gazecie Wyborczej” najchętniej zauważyłbym artykuł „Altas grzybów ludzkich”. Rzecz o znajdujących się w i na naszym ciele grzybach i bakteriach. Dowiedziawszy się, że mamy ich w sumie koło 2 kg już wiem, co nie pozwala mi schudnąć ;). Ale, niestety, w gazecie także tematy, których nie sposób pominąć.
Na drugiej stronie tekst Katarzyny Wiśniewskiej „Matury z 10 przykazań nie będzie” Katarzyny Wiśniewskiej. Trudno nawet komentować jej wyzłośliwianie się na biskupach sugerujące, że w ten sposób biskupi odgrywają się na rządzie za sprawy zmian w Funduszu Kościelnym. Nie sposób jednak nie zauważyć zdania „Nawet jeśli teraz księża nie oceniają udziału we mszy, trudno robić maturę z siedmiu grzechów głównych czy dziesięciu przykazań. Doskonale wyobrażam sobie maturę z religioznawstwa, którego religia katolicka byłaby częścią (…)”.
Uczyłem w szkole całkiem sporo lat. W sumie oprócz klas drugich szkoły podstawowej wszystkich, od pierwszej klasy podstawówki do piątej klasy technikum. Sprowadzanie tematyki lekcji religii do uczenia katechizmach regułek świadczy o kompletnej nieznajomości nie tylko tego, czego się uczniowie uczą ale i katolickiej teologii. Tylko w takim razie czemu ten ktoś próbuje stawiać się w roli eksperta od spraw kościelnych?
W tych paru krótkich zdaniach tekstu pani Wiśniewskiej jest też parę innych nieścisłości. O ocenianiu na religii wiedzy, a nie praktyk religijnych mówi się co najmniej od połowy lat dziewięćdziesiątych ubiegłego stulecia. Nie sądzę też, by pani Wiśniewska potrafiła sobie „doskonale” wyobrazić maturę z religioznawstwa, skoro jej wyobraźnia na temat nauczania Kościoła katolickiego jest tak ograniczona. No i jeszcze jedno – wiem czepiam się. Nie ma czegoś takiego jak religia katolicka. Religią jest chrześcijaństwo, katolicyzm jest jednym z chrześcijańskich wyznań. Ktoś kto sobie doskonale wyobraża maturę z religioznawstwa nie powinien w piśmie używać tego rodzaju błędnych określeń.
Trudno nie wspomnieć jeszcze jednego tekstu. Ojca Macieja Zięby „Dlaczego trudno dyskutować z Magdalena Środą”. To jego odniesienie do dyskusji o ludziach wierzących w polityce, toczącej się na łamach tej gazety. Dlaczego trudno z nią dyskutować? „Po pierwsze dlatego, że jej mówienie o sprawach Kościoła opiera się na fałszywych stereotypach, które w kulturze zachodniej od ponad dwustu lat umacniają „apostołowie ateizmu”. Jako przykład podaje tu ojciec Zięba sprawę rzekomego zakazywania przez Kościół sekcji zwłok, gdy tymczasem chodziło o ich gotowanie i ćwiartowanie w celu pochowania w odległym miejscu albo o dzikie wykopywanie ciał z grobów dla dokonania sekcji. Po drugie prof. Środa „wie lepiej, jak jest naprawdę”. W sprawach dotyczących rodziny, tożsamości płciowej itd. Po trzecie, pani Środa manipuluje argumentami adwersarzy. W tym wypadku nauczaniem Jana Pawła II odnośnie do konieczności słuchania sumienia.
Jakaś pointa? Różnica między przekonywaniem do swoich racji a manipulowaniem bliźnim sprowadza się do tego, czy chcę go przekonać, czy tylko sprawić by działał tak, jak ja chcę. Czytając dziś te dwie gazety trudno mi oprzeć się wrażeniu, że środowiska lewicowe koncentrują się na tym drugim.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.