O wierze, która nie zawłaszcza i medytacji, która wcale nie pachnie Wschodem.
Ponieważ temat ostatnio gorący, sięgnąłem po dodatek do Stylów i Charakterów. Medytacja. Dla kogo? Po co? Jak? Miłe było zaskoczenie, gdy odkryłem, że numer otwiera wywiad na pozór z tematem nie związany. Naczelny Stylów, Bogdan Białek z ojcem Wacławem Hryniewiczem rozmawia o nadziei dla wszystkich. Dla znających książki polskiego teologa temat nie jest nowy. Pisze o tym od lat. Mimo to warto zwrócić uwagę na dwa wątki, w których próbuje zastanawia się co zrobić, by w religii przezwyciężyć dychotomię – „to, że z jednej strony pociąga szerokim otwarciem, sercem, a z drugiej strony rodzi chęć wykluczania innych”.
Tu ojciec Hryniewicz wydaje się bliski księdzu Tischnerowi. Stawia na religijność dojrzałą. Czyli potrafiącą scalać i przezwyciężać podział, a przede wszystkim nie zawłaszczającą Boga wyłącznie dla siebie. Uwaga aktualna szczególnie teraz, gdy sobotnia homilia papieska o możliwości zbawienia ateisty wywołała burzę. Droga do tej dojrzałej religijności otwiera się przed człowiekiem, gdy uświadamia sobie, że „istota wiary jest w sercu. Rola serca w wierze jest ogromna, bo wiara to nie tylko sfera racjonalna ludzkiego intelektu, dyskursu rozumowego.”
Ostatnia uwaga pozwala przejść do tematu dodatku czyli do modlitwy serca. Bo tak właśnie w tradycji chrześcijańskiej nazywana jest medytacja. Otwiera go kapitalny tekst świętej pamięci ojca Jacka Bolewskiego. Zwracam nań uwagę, bo autor broni w nim chrześcijańskiej medytacji cytując… jednego z mistrzów Wschodu. „Jeden z nich, Gopi Krishna, podczas spotkania z młodymi Niemcami tak powiedział: ‘Im bardziej słucham Europejczyków mówiących o medytacji, tym bardziej czuję, że właściwie powinienem im odradzać jej uprawianie. Oni przecież zupełnie nie rozumieją, o co chodzi. Poczytajcie w swoich świętych pismach, a znajdziecie to samo, co w naszych: masz miłować twego bliźniego; masz miłować twego bliźniego w Bogu. Wszystko inne jest zbyteczne. Nigdzie nie jest napisane: masz medytować. Jeśli jednak chcesz miłować Boga i twego bliźniego, i odkryjesz wielką prawdę, że medytacja może tobie w tym pomóc (…) wtedy masz medytować.”
Więc medytacja jako droga wzrostu w miłości. Nie techniką poznania siebie samego.(Pisała o tym w sobotę red. J. Kociszewska w tekście On JEST. Ja jestem.) Choć pewne elementy techniki, nazwijmy to nieładnie, na tej drodze są obecne. „Samo pojęcie medytacja – pisze ojciec Jacek – jest pochodzenia zachodniego (!), wywodzi się od łacińskiego słowa meditari, związanego z praktyką, która w zależności od dziedziny życia, gdzie bywa stosowana, może oznaczać: powtarzanie ćwiczenia, wprawianie się do pewnej postawy życiowej, uczenie się na pamięć. W przypadku praktyki modlitewnej pierwszych pustelników i zakonników medytacja oznaczała najpierw głośnie lub półgłośne powtarzanie tekstu, głównie z Pisma świętego. Powtarzanie miało na celu nie tyle wyuczenie się na pamięć, ile raczej egzystencjalne przyswojenie wypowiadanych słów. W tym sensie medytacja Pisma bywała porównywana do przeżuwania pokarmu przez zwierzęta, aby jego asymilacja była pełniejsza.”
Te wprowadzające uwagi ojca Bolewskiego są ważnym przyczynkiem do toczącej się dyskusji, w której pada wiele argumentów, mających swoje korzenie nie tyle w chrześcijańskiej praktyce, co w ideologicznych uprzedzeniach. Najlepszym przykładem jest wspomniane wyżej powtarzanie krótkiego tekstu, zupełnie niesłusznie kojarzone z tak zwanym mantrowaniem. Znający historię duchowości chrześcijańskiej dobrze wiedzą, że ta modlitewna tradycja pojawiła się gdy w Europie jeszcze nikt nie słyszał o buddyzmie.
Osobiście mam nadzieję, że wspomniana dyskusja nie pójdzie w kierunku uprzedzeń, ale stanie się inspiracją do poszukiwania korzeni, o których mówił Gopi Krishna. A mamy gdzie szukać. Wiele perełek od lat jest dostępnych dla polskiego czytelnika. Choćby te najważniejsze i najbardziej znane: Księga Starców, Filokalia, Obłok niewiedzy czy Pielgrzym.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.