XXI wiek wymaga nowych znaków i symboli, także jeśli chodzi o sposób bycia
biskupem - mówi w rozmowie z KAI abp Kazimierz Nycz, nowy arcybiskup
metropolita warszawski.
KAI: Jak Kościół powinien reagować na ujawnianie przez media skandali w Kościele?
- Jeśli chodzi o ostatnie afery związana z Płockiem, mam trochę wrażenie, że sprawdza się tu zasada, że "na pochyłe drzewo wszyscy wskakują", przynajmniej w sensie nagromadzenia się spraw w mediach. Natomiast generalnie rzecz biorąc, ze strony Kościoła winno być jasne rozliczanie spraw, które są naganne i zostały potwierdzone. Bo - z drugiej strony - łatwo jest wyrządzić krzywdę przez pomówienie.
KAI: Kościół w Polsce, jako pierwsze środowisko w kraju zdecydował się na pełną lustracyjną otwartość. Ile czasu potrzeba na weryfikację akt biskupów w IPN?
- Wystarczy kilka miesięcy porządnej pracy i wtedy tę minę da się rozbroić, także po to by Kościół mógł spokojnie prowadzić swoją misję, a nie sprawiać wrażenia, że głównym zadaniem Kościoła jest oczyszczanie pamięci o przeszłości. [...]
KAI: W jakiej sytuacji duchowny, proboszcz bądź biskup powinien być usunięty z urzędu?
- Ten wymiar kary powinien nastąpić wówczas, jeśli orzeczona została współpraca świadoma i rzeczywista. Wówczas, gdy są dokumenty potwierdzające podpisanie współpracy jak i wywiązywanie się z tego zobowiązania w formie pisania raportów, itp. Dodatkowym elementem obciążającym jest pobieranie pieniędzy. Ale takich wypadków, wedle mojego rozeznania, nie ma wiele, nawet w diecezjach, gdzie nasilenie inwigilacji było szczególne: w Krakowie, Warszawie, Lublinie czy Gdańsku. Natomiast w diecezjach, takich jak moja obecna, nie stanąłem dotychczas wobec dotychczas przypadku, abym musiał kogoś dymisjonować z tego powodu.
KAI: Co Ksiądz Arcybiskup sądzi o książce ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego?
- Od początku uważałem, że należało ks. Tadeusza Isakowicza-Zaleskiego włączyć w prace diecezjalnej komisji historycznej.
Generalna moja uwaga dotycząca prac nad dokumentami IPN jest taka, że nad dokumentami bezpieki autorzy wielu opracowań pochylają się jak nad Biblią i każde słowo uważają nieraz za nieomylne. Nie twierdzę, że ubecy okłamywali samych siebie i że to co się znajduje w IPN nie jest prawdziwe. Jednak pisanie historii wyłącznie w oparciu o jedno źródło, jest tworzeniem historii w oparciu o krzywe zwierciadło.
KAI: Ksiądz Arcybiskup jest jednym z najbardziej pozytywnych bohaterów tej książki. Czy trudne było oparcie się ubeckim naciskom?
- Nie chcę kreować się na bohatera. Trzeba było po prostu wiedzieć, czego się chce i być konsekwentnym w odmawianiu rozmów. Ci panowie przychodzili albo do tych księży, którzy - ich zdaniem - byli blisko jakiegoś ważnego urzędu, albo do tych których na czymś przyłapali, np. przy budowie kościoła. Często były to banalne sprawy. Wystarczyła jednak zwykła ludzka stanowczość, aby wywinąć się z tej sieci. A najbardziej niebezpieczne w dzisiejszej ocenie jest to, że w przypadku inteligencji czy księży najczęściej, SB-ecy nie żądali podpisu, aby nie spłoszyć człowieka. Kwalifikowali na podstawie własnego subiektywnego przekonania, że będzie z niego pożytek. Sądzę, że bardzo często bez świadomości zainteresowanego. Stąd brak koniunktywnego spełnienia trzech warunków: podpisania współpracy, pisania raportów i otrzymywania wynagrodzenia, powinno być oceniane na korzyść zainteresowanego.