XXI wiek wymaga nowych znaków i symboli, także jeśli chodzi o sposób bycia
biskupem - mówi w rozmowie z KAI abp Kazimierz Nycz, nowy arcybiskup
metropolita warszawski.
KAI: Czy mógłby Ksiądz Arcybiskup powiedzieć o swojej osobistej historii. Zacznijmy od rodziny i środowiska, z którego Ksiądz się wywodzi.
- Urodziłem się w Starej Wsi, położonej między Bielskiem a Oświęcimiem. Jest to matecznik rodziny Starowieyskich, którzy onegdaj byli tam właścicielami. Tam się wychowałem w rodzinie z dwójką rodzeństwa, tam też chodziłem do szkoły a później poszedłem do liceum w Czechowicach.
KAI: A wątek Oświęcimski? To przecież niedaleko...
- Nie był on dominującym w mojej młodości tym bardziej, że komuniści robili wszystko, aby nam Oświęcim obrzydzić. Kiedy były tam uroczystości np. wyzwolenia, to wieziono nas, abyśmy robili tłum. Mówiono tylko o jednym totalitaryzmie. Natomiast rodzice wielokrotnie opowiadali mi obozie i tym co się tam wydarzyło. Z Oświęcimiem zetknąłem się naprawdę już jako kleryk i ksiądz. Głęboko przeżyłem uroczystości pobeatyfikacyjne o. Maksymiliana w roku 1971. Problem Oświęcimia stanął przede mną na nowo w roku 1987 r. gdy zostałem szefem Rady Fundacji Centrum Dialogu i Modlitwy. Był to ogrom problemów, które spadły na archidiecezję krakowską.
KAI: Powołanie kapłańskie, kiedy się narodziło i jak Ksiądz je przeżywał?
- Dosyć późno. Myśl o kapłaństwie pojawiła się u mnie pod koniec liceum. Czemu zawdzięczam powołanie? Myślę, że przede wszystkim rodzicom, którzy reprezentowali autentyczną, prostą i przekonującą religijność i taką wiarę wyniosłem z mojego domu.
KAI: Seminarium krakowskie było wówczas dość wyjątkowym miejscem. Rektorem był przyszły kardynał Macharski, a arcybiskupem Karol Wojtyła.
- Kard. Macharski głęboko zreformował seminarium. Dzięki niemu seminarium krakowskie reprezentowało bardzo wysoki poziom. Utrzymanie Wydziału Teologicznego przez kard. Wojtyłę jako wydziału papieskiego sprawiało, że przewijali się przezeń bardzo wybitni profesorowie. Miałem okazję słuchać wykładów księży Kłósaka, Klawka, Jankowskiego, Tischnera, czy kard. Jaworskiego. W ramach wykładów dodatkowych czy zajęć interdyscyplinarnych rektor Macharski zapraszał wybitnych profesorów z UJ, takich jak profesorowie Pigoń czy Klemensiewicz.
KAI: Jakim mistrzom Ksiądz Arcybiskup zawdzięcza najwięcej?
- Bardzo dużo zawdzięczam ks. Tischnerowi. Najpierw chodziłem na jego wykłady, później przyjaźniliśmy się. Kiedy byłem już biskupem, to ks. Tischner mieszkał naprzeciwko na Kanoniczej. Byłem jednym z najbliższym mu ludzi, także pod koniec życia, kiedy bardzo cierpiał.
A wśród profesorów, najwięcej zawdzięczam o. prof. Jankowskiemu, znanemu bibliście. Był to człowiek wielkiej kultury i wielkiej wiedzy.