W wielu chrześcijańskich krajach świata w tych dniach kolejki stoją już tylko w sklepach.
W tych dniach w Polsce ogromne kolejki są w dwóch miejscach – w kościołach i sklepach. Niestety w tych drugich również w niedzielę, ale na szczęście także w tych pierwszych. W sklepach kolejki stoją do kasy. Inaczej niż jeszcze przed dwudziestu laty, gdy kolejki stały po każdy towar, bo był deficytowy i o tym, ile różnych świątecznych smakołyków zostanie rzuconych na rynek decydowała na najwyższym szczeblu partyjna i komunistyczna władza. Tak było, droga młodzieży, i dobrze, że już tak nie jest. Bo wstyd się przyznać, ale „dzięki” temu, że to partia decydowała o tym, kiedy w sklepach maja być cytrusy, przez pół życia byłem przekonany, iż pomarańcze, banany i mandarynki dojrzewają raz w roku, w grudniu. Chociaż mam świadomość, że to wcale nie największa zbrodnia tamtej władzy. W kościołach kolejki stoją tam, gdzie stały przed ćwierćwieczem i półwieczem – do konfesjonałów. Tu się nie zmieniło. Niektórzy księża narzekają, że zmiana nastąpiła również w tym, w jaki sposób traktowana jest ta świąteczna spowiedź przez stojących w kolejkach. Że traktują ją trochę tak, jak świąteczne zakupy. Choinka, karp, prezenty, opłatki, spowiedź. Gdyby istotnie tak było, byłby powód do niepokoju. Ale nie tylko niepokoju. Również do tego, aby zintensyfikować pracę duszpasterską. Bo to przecież od duszpasterzy w dużej mierze zależy, czy naturalne dla człowieka potrzeby religijne są w umysłach wierzących zrównywane z potrzebami typu jedzenie i picie. Także od tego, w jaki sposób duszpasterze te naturalne ludzkie potrzeby zaspokajają. Czy czynią to tak, jak hipermarkecie, czy jak w świątyni. W wielu chrześcijańskich krajach świata w tych dniach kolejki stoją już tylko w sklepach. Nie ma kolejek do konfesjonałów. To smutne, ale czy nieodwracalne? Nie wiem. Osobiście nie bardzo wierzę w epokę postchrześcijańską i nie tracę nadziei, że kiedyś również w tamtych krajach wrócą kolejki do konfesjonałów. W Polsce nie ma gwałtownego odwrotu od wiary i od Kościoła. Ale – jak zwraca uwagę abp Kazimierz Nycz – jest zjawisko cichego „wyciekania” katolików ze wspólnoty. Grupa tych, którzy przed świętami stoją w kolejce tylko w hipermarkecie, powolutku rośnie. I cała rzecz w tym, aby ich nie zlekceważyć. Aby nie machnąć na nich ręką. Aby nie ograniczyć się jedynie pilnowania w zagrodzie dziewięćdziesięciu dziewięciu owiec. Jezus mówił wyraźnie, że trzeba iść szukać tej jednej, bo ma być sto, a nie dziewięćdziesiąt dziewięć. Ogromne kolejki do konfesjonałów to z pewnością powód do radości. Ale nie do wpadania w samozachwyt. Zwłaszcza w sferach noszących koloratki.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.
W kościołach ustawiane są choinki, ale nie ma szopek czy żłóbka.