Nie jest dobrze, jeśli człowiek jest sam. Niedziela jest szczególnym dniem budowania wspólnoty. Obawiam się, że wizyta w galerii handlowej nie tylko niczego nie buduje, ale jeszcze zagłusza potrzebę budowania.
Nie mogę zgodzić się z tezą ks. Andrzej Draguły (artykuł w Tygodniku Powszechnym z 20 lipca), że być może spędzanie niedzieli galerii handlowej czasu należy uznać za właściwy obecnym czasom sposób świętowania. Temat jest szeroki, ale chciałabym zwrócić uwagę na kilka stwierdzeń. Po pierwsze, zakupy stały się rodzajem rozrywki. Po drugie, ludzie przychodzą do centrów handlowych raczej w celu oglądania wystaw i towarów niż w celu kupowania. Można mówić o swoistej partycypacji przez asystencję. I w końcu po trzecie: są tacy, dla których miasto jest miejscem życia, a przebywanie w jego nowoczesnych centrach rozrywki daje wrażenie partycypacji w zbiorowym rytuale. Jeśli mówimy o uczestnictwie w jakiejś kulturze, trzeba zadać pytanie, w czym chcemy uczestniczyć? Jaki system wartości ukrywa się za takim dążeniem? Czy nie chodzi o pozorne uczestnictwo w życiu celebrities, o znalezienie się w grupie, do której dostęp jest ograniczony zdolnością zakupu? Owszem, nie kupujemy (sklepy w galeriach handlowych ciągle jeszcze dla większości ludzi są zbyt drogie), ale oglądając pławimy się w poczuciu chwilowej przynależności do elity. Autor pisze: wydaje się, że w wielu przypadkach wizyta w lokalnej galerii z multipleksem to jedyny sposób na rodzinne spędzenie wspólnego czasu. I dodaje: „czy tego właśnie nie czyniono niegdyś podczas odpustów, a dzisiaj coraz częściej podczas festynów parafialnych, gdzie są i zakupy, i wspólne biesiadowanie, i zabawy, i tańce? […] Różnica leży przede wszystkim w kontekście: kościelny dziedziniec został zastąpiony galerią handlową.” I tu jest błąd. Różnica nie leży przede wszystkim w miejscu, ale w sposobie bycia razem. W czasie festynu mamy do czynienia ze wspólną zabawą, z czymś co łączy ludzi i dotyczy także osób które przy organizacji imprezy pracują. Festyn jest wspólnototwórczy – i przez wspólny udział w jego organizacji i wspólną zabawę. W galerii handlowej nie ma wspólnoty, jest jedynie zbiorowość ludzi, którzy działają w podobny, rytualny sposób. Nie ma żadnego „razem”, jest jedynie „obok siebie”. Nie tworzy się żadna więź między poszczególnymi ludźmi czy rodzinami. Dobrze, jeśli rodzina spędza czas faktycznie razem, a nie obok siebie, koncentrując się sprawianiu przyjemności każdemu z osobna. Czy pobyt w galerii generuje wspólne przeżycia? Czy łączy, prowadzi do wzajemnego poznawania? Poczucie uczestnictwa w zbiorowym rytuale daje łatwą do uzyskania namiastkę wspólnoty. Budowanie wspólnoty wymaga wysiłku, tu wystarczy wejść i poczuć się członkiem. Tylko w sytuacjach skrajnych pojawia się dotkliwa samotność w tłumie. Nie jest dobrze, jeśli człowiek jest sam. Niedziela jest szczególnym dniem budowania wspólnoty. Obawiam się, że wizyta w galerii handlowej nie tylko niczego nie buduje, ale jeszcze zagłusza potrzebę budowania.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
FOMO - lęk, że będąc offline coś przeoczymy - to problem, z którym mierzymy się także w święta
W ostatnich latach nastawienie Turków do Syryjczyków znacznie się pogorszyło.
... bo Libia od lat zakazuje wszelkich kontaktów z '"syjonistami".
Cyklon doprowadził też do bardzo dużych zniszczeń na wyspie Majotta.
„Wierzę w Boga. Uważam, że to, co się dzieje, nie jest przypadkowe. Bóg ma dla wszystkich plan”.