Akta IPN nie są tylko świadectwem załamań ludzkich. Jest tam także wiele świadectw bohaterstwa ludzi (także księży i zakonnic), którzy nie dali się złamać - powiedział ks. Tadeusz Zaleski-Isakowicz, apelując o wyjaśnienie kwestii agentury SB wśród duchownych „w duchu prawdy i miłosierdzia".
Główną uwagę funkcjonariuszy SB przyciągały ośrodki decyzyjne lokalnego Kościoła: kurie diecezjalne, seminaria duchowne, uczelnie katolickie. Pod stałą operacyjną kontrolą znajdowały się mieszkania wszystkich biskupów, ich życie prywatne oraz wszelkie kontakty. Szczególną trudność nastręczało zakładanie w ich domach podsłuchów i zdobywanie informacji z ich najbliższego otoczenia. W tym celu SB często wykorzystywała duchownych, tajnych współpracowników. Po odpowiednim przeszkoleniu instalowali tzw. pluskwy w mieszkaniach swych biskupów, a także przekazywali informacje na temat ich życia prywatnego, kręgu znajomych, zarówno osób duchownych, jak i świeckich. Oni także nagrywali przebieg rozmów z biskupami oraz rejestrowali zamknięte spotkania w dekanatach lub narady w kuriach. Wszelkie materiały dotyczące biskupów były przekazywane przez wydział IV do kierownictwa departamentu IV w Warszawie. Pieczołowicie inwigilowana była również kadra wszystkich uczelni katolickich. Przykładowo w latach 80. w jednej z akademii teologicznych wśród 49 pracowników naukowych SB posiadała 13 tajnych współpracowników. Normą było posiadanie także współpracowników wśród kadry każdego seminarium duchownego w Polsce. Proces werbunku rozpoczynał się zwykle w momencie, gdy kandydat do seminarium duchownego składał stosowne podanie. Zakładano mu wówczas teczkę operacyjną, w której gromadzone były wszelkie informacje, jakie na jego temat zdobyła SB. Ważnym okresem dla werbunku był czas spędzony przez kleryka w jednostkach wojskowych. Pomiędzy SB a kontrwywiadem wojskowym obowiązywała umowa o współpracy, w ramach której na podstawie obserwacji zachowań kleryków w czasie służby wojskowej dokonywano typowania kandydatów do werbunku. Między innymi na podstawie dokumentacji zebranej przez kontrwywiad wojskowy sporządzano rejestr różnych zachowań mogących być przydatnymi w dalszej pracy operacyjnej SB. Była to „zaczepka operacyjna”, np. informacja o skłonnościach homo-seksualnych, do alkoholu lub kobiet. Wykorzystywano ją najczęściej dopiero wtedy, kiedy osoba, którą interesowała się SB, otrzymała święcenia kapłańskie. W trakcie studiów w seminarium duchownym kontakt z klerykami dla oficerów SB był utrudniony i ograniczał się zazwyczaj do okresu wakacji, kiedy kleryk wracał do swojej rodziny. Jednak nie szantaż, podkreślają byli oficerowie SB, dominował w trakcie werbowania tajnych współpracowników wśród duchownych. Chociaż w niektórych wypadkach posługiwano się materiałami operacyjnymi zdobytymi np. w czasie spotkań duchownych z kobietami, kierownictwo SB zalecało, aby ten rodzaj „argumentacji” używany był w ostateczności. Zwłaszcza że nie zawsze szantaż był skutecznym sposobem pozyskania agenta. Zdarzało się bowiem, że ksiądz, który otrzymywał komplet kompromitujących go zdjęć oraz ofertę współpracy z SB, po prostu szedł do swego biskupa, którego informował o wszystkim.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.