Postanowiliśmy reaktywować naszą Internetową Kampanię Odmowy. Uważamy, że już
przyczyniła się ona do pewnej zmiany świadomości Polaków. Wznawiamy ją, aby
nie zmarnować tego, co już udało się dokonać.
Jestem za zakazem
Magda Anioł, wokalistka
- Chodzi Pani w niedzielę do sklepu?
- Nie, nie. Chyba że jest jakaś awaria, że czegoś zabraknie, na przykład lekarstwa albo wody, ale raczej się to nie zdarza. Na pewno nie robię dużych zakupów. Omijam sklepy w niedzielę. Oczywiście, chodzę z dzieckiem na lody, ale na pewno nie do supermarketu, tylko do jakiejś cukierni w pobliżu.
- Dlaczego?
- To nie jest dzień na zakupy. To jest dzień, kiedy się świętuje, odpoczywa. My często gramy koncerty, ale jest to raczej służba niż praca. Irytuje mnie to, jak rodziny wybierają się w niedzielę na ”spacerek”, na ”odpoczynek” do supermarketu i wyjeżdżają z pełnym koszem, latają z obłędem w oczach między półkami. Mnie taki obrazek kompletnie nie pasuje do niedzieli. Jestem przeciw.
- Jak wytłumaczyć, że sporo katolików nie ma tego problemu?
- Myślę, że ludzie są zbyt zapętleni na co dzień. Przynajmniej tak to tłumaczą, że zbyt są pochłonięci jakimiś codziennymi sprawami, że już im nie starcza dnia na to, aby coś kupić i wtedy ten czas, kiedy mogą wyjść do sklepu, znajdują w niedzielę. I co gorsza, traktują to jako wyjście rodzinne. To jest porażka. Każdy powinien gospodarować tak czasem, aby w niedzielę nie iść do sklepu, tylko robić coś fajnego z rodziną.
- Jak ich przekonać do tego?
- Myślę, że apelować, aby sobie ustawili hierarchię wartości - co jest w tym momencie ważniejsze: czy podziwianie zastawionych półek, czy rozmowa z dzieckiem, z żoną, z mężem, pójście z dzieckiem do parku, do kina. Myślę, że problemem jest ludzkie zagubienie. Im się wszystko przestawia. Zatraca się to, co jest najważniejsze. Ludzie żyją za szybko, nie mają czasu dla siebie.
- Czy zakaz handlu nie ułatwiłby im podejmowania właściwych decyzji?
- Byłabym za tym. Uważam, że taki radykalizm czasami ułatwia. Jeżeli jest jasno powiedziane, że coś jest złe, że nie wolno, to łatwiej podejmować decyzje. Tak jak z przykazaniami. Jest jasno powiedziane, że pewne rzeczy są złe, i ludzie mają respekt przed nimi. A w sprawie handlu w niedzielę jest swoboda. Czasami prowadzi do przedziwnych rzeczy. Mieszkam w małej miejscowości i tu też sklepik jest otwarty w niedzielę, chociaż tam nawet pies z kulawą nogą nie zajrzy. Myślę, że taki odgórny radykalizm się sprawdza. Dlatego jestem za zakazem. Może to trochę staroświeckie, ale tak czuję. Ludzie zachowują się czasami jak stado, które idzie za tym, co jest ogłoszone. Oczywiście zawsze będą tacy, którzy będą się buntować...
- Zagrałaby Pani koncert w hipermarkecie? Oczywiście nie w niedzielę?
- Otrzymuję takie propozycje, ale zdecydowanie odmawiam.
- Okazuje się, że wielu ludzi chodzi do hipermarketów w niedzielę z nudów. Czy nie wynika to z braku propozycji przyjemnego spędzenia czasu gdzie indziej? Czy środowisko artystyczne nie powinno czegoś w tej sprawie zrobić?
- Myślę, że to jest trochę pójście na łatwiznę przez ludzi. W hipermarkecie mają wszystko pod jednym dachem. Nie trzeba za bardzo się starać, nie trzeba za bardzo szukać, żeby wszystkich w rodzinie zadowolić. Myślą tak: ”Dziecko pójdzie sobie pofikać do jakiegoś figlolandu, ja zrobię sobie zakupy, mąż się napije piwa, a babcia też coś dla siebie znajdzie”. I jakby wszyscy są szczęśliwi, bez wysiłku, nie trzeba jakoś szczególnie zabiegać. Idzie się w jedno miejsce i tam się ma wszystko podane ”na talerzu”. To jest takie ułatwianie sobie życia na każdym kroku. Brak inicjatywy, samodzielności. Ludziom nie chce się trochę pokombinować. To jest takie smutne. Niebawem dojdzie to tego, że supermarket przyjdzie ludziom do domu...
(2004)