- Wielu Rosjan widzi zło agresji na Ukrainie i modli się o nawrócenie swego kraju tak jak o to, przed prawie stu laty, prosiła Matka Boża w Fatimie. Musimy modlić się też w intencji nawrócenia samego Putina - mówi bp Jan Sobiło, biskup pomocniczy diecezji charkowsko-zaporoskiej na Ukrainie w rozmowie z KAI .
KAI: Czują, że są manipulowani?
- Duży wpływ na ludzi ma też wojna propagandowa, jaką toczą media po obu stronach. Sądzę, że w obecnej sytuacji miesza przede wszystkim szatan. Dla mnie linia frontu przebiega przez rodziny. Dam przykład z mojej parafii w Zaporożu, gdzie w jednej rodzinie mąż jest za Ukrainą a żona za Rosją i chcą się z tego powodu rozwieść. Sąsiad boi się rozmawiać z sąsiadem, gdyż nie wie jakie ma poglądy. Mamy do czynienia z ogólnym paraliżem, który nie da się racjonalnie do końca wytłumaczyć i dlatego mówię, że do obecnej sytuacji przykłada rękę zły duch. Jest to moje osobiste zdanie. Gdy wybuchła wojna ukraińsko-rosyjska przypomniałem sobie wizję mistyczną papieża Leona XIII z 13 października 1884 r. i przepowiednie fatimskie.
Leon XIII w czasie dziękczynienia po Mszy świętej popadł na krótko w ekstazę, w czasie której usłyszał w pobliżu tabernakulum następujący dialog szatana z Chrystusem. Gardłowym głosem, pełnym złości szatan krzyczał: Mogę zniszczyć Twój Kościół! Łagodnym głosem Jezus odpowiedział: Potrafisz? Więc próbuj. Szatan: Ale do tego potrzeba mi więcej czasu i władzy! Jezus: Ile czasu i władzy potrzebujesz? Szatan: Od 75 do 100 lat i większą władzę nad tymi, którzy mi służą. Jezus: Będziesz miał ten czas i władzę. Które stulecie wybierasz? Szatan: To nadchodzące - XX wiek. Jezus: Więc próbuj, jak potrafisz. Myślę, że ten czas, o który prosił szatan Jezusa zaczął się od objawień w Fatimie w 1917 r. Teraz te sto lat się kończy.
Przypomnijmy, że Matka Boża prosiła wtedy m. in. o modlitwy nawrócenie Rosji. Jeśli przyjmiemy te 100 lat w sensie dosłownym, to od teraz zostało nam jeszcze ponad trzy lata. Myślę, że jest to okres szczególnych działań szatana. Kończy mu się ten czas i działa w sposób niezwykle aktywny. Jestem przekonany, że Bóg sam wstrzyma to szaleństwo. Ponadto wielu Rosjan widzi zło tej agresji i modli się o nawrócenie swego kraju tak jak o to, przed prawie stu laty, prosiła Matka Boża. Musimy modlić się też w intencji nawrócenia samego Putina. Bez autentycznego nawrócenia Rosji będziemy co raz mieli do czynienia z agresją z jej strony.
KAI: Jak też widzimy od początku konfliktu ludzie bez względu na wyznanie intensywnie modlą się o jego zakończenie i pokój...
- Kolejnym fenomenem jest to, że katolicy obu obrządków, prawosławni i protestanci wspólnie modlą się o pokój i pojednanie. W minioną sobotę w Mariupolu odbył się marsz i modlitwy o pokój. Około tysiąca ludzi z wielkim krzyżem przeszło ulicami miasta. Przybyło kilkunastu duchownych z różnych Kościołów chrześcijańskich, z Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Kijowskiego, grekokatolicy, duchowni z różnych wspólnot ewangelickich. Na placu centralnym, gdzie stał jeszcze, obalony niedawno, wielki pomnik Lenina, duchowni odmawiali „Ojcze nasz”, także w języku polskim oraz inne modlitwy. Wspaniale, że w tych ciężkich czasach łączy nas modlitwa i pokazujemy, że jesteśmy braćmi, pragniemy pokoju i pokładamy nadzieję we wszechmogącym Bogu.
KAI: W modlitwach o pokój uczestniczą też duchowni Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego?
- Czasami pojawią się kapłani z patriarchatu moskiewskiego, ale raczej nie uczestniczą we wspólnych modlitwach, gdyż nie pozwalają im na to ich zwierzchnicy. W modlitwach uczestniczą natomiast wierni patriarchatu i dziwią się dlaczego nie uczestniczą w modlitwach ich duchowni. Mamy nadzieję, że to oni doprowadzą do tego, że w przyszłości dołączą do nas ich kapłani. Ponadto musi nastąpić też jakieś oczyszczenie Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Moskiewskiego, który przez lata był zawsze blisko władzy i ją wspierał.
KAI: Czy obecna pomoc jest wystarczająca?
- Najważniejsze, że mamy pomoc. Polacy mieszkający na Ukrainie i wszyscy mieszkańcy kraju widzą, że Polska o nich pamięta i jest otwarta. Nasze placówki dyplomatyczne pomagają wszystkim bez względu na pochodzenie. Ponadto Ukraińcy bardzo dobrze czują się w naszym kraju. Obecna sytuacja niezwykle sprzyja też pojednaniu polsko-ukraińskiemu.
KAI: Konflikt buduje też tożsamość ukraińską?
- Pracę na Ukrainie zaczynałem gdy był jeszcze Związek Radziecki. Pytany wtedy, gdzie teraz przebywam odpowiadałem, że na Ukrainie a ludzie w Polsce mówili: "A jesteś u Ruskich". Teraz tak już nie jest. Obecnie nawet przeciętny obywatel Europy wie, że Ukraina to odrębne państwo. Ponadto można powiedzieć, że paradoksalnie wzrost tożsamości narodowej Ukraińcy zawdzięczają Putinowi. Nawet w naszym regionie, w wielkich miastach takich jak Dnietropietrowsk, Charków, Zaporoże, Donieck jeszcze niedawno ludzie mówili, że są "tutejsi" a teraz już mówią, że identyfikują się z Ukrainą, nawet ci, którzy mają rosyjskie korzenie. Wśród ukraińskich żołnierzy są tacy, którzy pochodzą z rosyjskich rodzin, mają żony o polskich i ukraińskich korzeniach i chcą aby ich dzieci wychowywały się i żyły na Ukrainie. Uważam, że gdyby nie obecny konflikt to nie mielibyśmy do czynienia z takim poczuciem narodowej tożsamości Ukraińców. Szkoda, że dokonało się to za cenę krwi, ale widać, że tak musiało być.
KAI: Czego teraz najbardziej potrzebuje Ukraina?
- Modlitwy, postu i pomocy materialnej. Mam nadzieję, że uda się jakoś znieść bariery pomocy finansowej, o których już mówiłem. Ponadto konieczne jest zsynchronizowanie pomocy humanitarnej. Nie może być tak, że ktoś prosi nas o buty a my mówimy, że mamy tylko do dyspozycji kaszę albo inne produkty. Przypomnijmy, że duchowni najlepiej znają potrzeby ludzi. O pomoc może się do nas zwrócić każdy. Nikt nie pyta, czy jest katolikiem, prawosławnym czy ateistą. Podkreślmy też, że nikt z nas, kapłanów, sióstr zakonnych będących na Wschodzie nie pracuje i nie żyje dla siebie. Wszystko co mamy oddajemy innym. Jesteśmy misjonarzami, którzy spalają się dla Chrystusa i ludzi.
KAI: Dobrym rozwiązaniem byłoby partnerstwo polskich i ukraińskich parafii...
- Musimy to zainicjować. Byłoby bardzo dobrze gdyby takie więzi zawiązały się między rodzinami. Każda z rodzin w Polsce wiedziałaby jakie konkretne potrzeby ma dana rodzina na Ukrainie. Świetnym przykładem jest inicjatywa Zespołu Pomocy Kościołowi na Wschodzie - "Polska Gościnność" polegająca na zapraszaniu przez polskie rodziny rodzin, które bezpośrednio i pośrednio ucierpiały w konflikcie. Ponadto Polacy nie powinni się bać i odwiedzać Ukrainę. Na zachodzie i w centrum kraju jest spokojnie. To też będzie duża pomoc i wsparcie. Na zakończenie chciałbym podziękować Polakom za wielkie wsparcie i prosić o modlitwę w intencji pokoju, przede wszystkim w sercach ludzi. Jeśli go osiągniemy to Bóg da nam pokój w szerokim znaczeniu. Prośmy Boga aby nie ginęli ludzie, dzieci mogły chodzić normalnie do szkoły, młodzież widzieć perspektywy na przyszłość a także abyśmy mogli jak najszybciej otworzyć na nowo nasze kaplice i kościoły na wschodniej Ukrainie i dziękować za wielkie dzieła, jakich Bóg dokonuje.
Bp Jan Sobiło urodził się w 1962 r. w Nisku. Ukończył Wyższe Seminarium Duchowne w Lublinie. Po wyjeździe na Ukrainę w 1991 r. był proboszczem w Mańkowcach a od 1993 r. w Zaporożu oraz wikariuszem generalnym diecezji charkowsko-zaporoskiej. W 2010 r. papież mianował go biskupem pomocniczym diecezji, na której terenie znajduje się obwody ługański i doniecki, objęte obecnie działaniami wojennymi. Na terenie diecezji położonych jest siedem województw z 20 mln mieszkańców. W diecezji są 53 parafie, w których pracuje 60 kapłanów. Wierni pochodzą z różnych narodowości, a najwięcej z nich ma polskie korzenie.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.
Franciszek będzie pierwszym biskupem Rzymu składającym wizytę na tej francuskiej wyspie.
- ocenił w najnowszej analizie amerykański think tank Instytut Studiów nad Wojną (ISW).
Wydarzenie wraca na płytę Starego Rynku po kilkuletniej przerwie spowodowanej remontami.