Prezydent USA Barak Obama zawetował ustawę, pozbawiającą organizację Planned Parenthood finansowania ze środków publicznych.
Projekt tego prawa udało się przeprowadzić przez Kongres po tym, jak w zeszłym roku ujawniono serię nagrań, wykonanych ukrytą kamerą, a wskazujących, że kliniki PP prowadziły sprzedaż ciał nienarodzonych dzieci, które zostały w nich zabite. W myśl prawa amerykańskiego, taka działalność jest zabroniona. Wprawdzie największe media unikały pokazywania tych filmów, jednak sprawa i tak zbulwersowała opinię publiczną. Podatnicy mogli np. zobaczyć na YouTube, jak wysoka przedstawicielka organizacji dotowanej z środków publicznych setkami milionów dolarów, opowiada między jedną porcją sałatki a drugą, jak miażdży się ciała dzieci w łonach ich matek, by nie uszkodzić organów, na których zależy potencjalnym nabywcom.
Kongresowa większość (także niektórzy demokraci) uznała, że organizacji, która się tego dopuszcza, należy odciąć dostęp do środków publicznych. Obama zawetował jednak ustawę, która to przewidywała.
Obrońcy życia wskazują na hipokryzję prezydenta, który (dosłownie) ronił łzy nad Amerykanami - ofiarami strzelanin, a jednocześnie bronił organizacji, która zabija rocznie ponad 320 tysięcy nienarodzonych dzieci.
Jednak prezydentura Obamy dobiega końca. Republikański przewodniczący Izby Reprezentantów Paul Ryan stwierdził, że podobny projekt wróci w przyszłym roku i jeśli w Białym Domu zasiądzie republikański prezydent, to ustawa ta nie zostanie zawetowana, ale wejdzie w życie.
Oto pierwszy z serii filmów, od których zaczęła się afera wokół Planned Parenthood:
The Center for Medical Progress
Human Capital - Episode 1: Planned Parenthood's Black Market in Baby Parts
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.
"Nikt (nikogo) nie słucha" - powiedział szef sztabu UNFICYP płk Ben Ramsay. "Błąd to kwestia czasu"
Wydarzenie mogło oglądać na ekranach telewizorów ponad 500 milionów ludzi na całym świecie.