Życie stwarza wiele sytuacji, kiedy trzeba z odwagą powiedzieć „wchodzę w to” bez obawy, że rozmyje się charyzmat Ruchu. Tej odwagi uczył Sługa Boży Ks. Franciszek Blachnicki
Pytanie o Ruch Światło-Życie okazało się przysłowiowym strzałem w dziesiątkę. Zarówno w portalu Wiara, jak i na forum Oazy, pojawiło się wiele głosów w dyskusji. Czytając większość z nich odniosłem wrażenie, że zaproponowałem terapię oazy przez wspólne obieranie ziemniaków. Tymczasem chodziło o postawienie pytania, jak w nowej rzeczywistości, zachowując przy charyzmat Ruchu, realizować pewne punkty programu, bez narażania się na konflikt z prawem. Przy okazji okazało się, niestety, że wielu zabierających głos w dyskusji nie zna podstawowych pism Założyciela. Zwłaszcza tych najstarszych. Szkoda, bo dzięki nim można zobaczyć, jak idea rekolekcji i formacji rocznej dojrzewała przez lata w sercu i umyśle Sługi Bożego. Być może refleksje o wychowaniu rówieśniczym i prewencyjnym systemie wychowawczym św. Jana Bosco u nikogo nie wywoływały by wówczas zdziwienia.
Jednak najciekawszą, rozwiniętą i głęboko umotywowaną wypowiedź otrzymałem drogą mailową. Pozwolę sobie teraz zacytować i odnieść się do dwóch fragmentów listu. Pan Kamil napisał: „Myślę, że czasami Ruch nie dokonuje propozycji formacji permanentnej która by miała odniesienie do życia wielu młodych ludzi. Większość ludzi po 3-4 latach niekoniecznie pamięta to, jakie zasady przyjmowało do swojego życia (Drogowskazy Nowego Człowieka) i z czasem przestaje nimi żyć. Pytanie podstawowe to dlaczego? Czy jest to wynik zaniedbania i niesolidnej formacji parafialnej jak i rekolekcyjnej czy może brak konsekwentnie dalszych propozycji formacji w Ruchu.”
Odpowiadając na to podstawowe pytanie osobiście wskazuję na zaniedbania formacji parafialnej i rekolekcyjnej. Już dawno mówiło się w gronie moderatorów, że więcej trzeba mówić o etapach formacji niż o roku formacji. Dzięki takiemu myśleniu uniknie się formalnego zaliczania stopni i uzyska się czas na wewnętrzne przylgnięcie do charyzmatu Ruchu. Dotyczy to zwłaszcza fundamentu, czyli Drogowskazów Nowego Człowieka. Jest rzeczą oczywistą, że w przypadku zaniedbania w formacji rocznej celebracji „Dziesięciu kroków ku dojrzałości chrześcijańskiej”, na kolejnych rekolekcjach przyjęcie ich jako zasady życia albo będzie stanowiło wielki problem, albo dokona się jedynie w sposób formalny. Osoba, która w ten sposób przeżyje wakacyjne rekolekcje i formację roczną bardzo szybko „wyrośnie z oazy”.
W drugiej części maila pan Kamil przedstawił propozycję, nad którą, myślę, warto się zatrzymać. „Wydaje mi się, że mówiąc o tylu ideałach diakoni, służby warto by może zaproponować np. 1 miesięczny wyjazd Oazowy do pracy przy truskawkach. Dzień rozpoczęty jutrznią lub mszą, potem śniadanie, parę godzin pracy za jakąś podstawową stawkę, a wieczorem kolejne propozycje formacyjne jak Namiot Spotkania itd. Tak szumne dyskoteki ewangelizacyjne, jak chociażby w Bełchatowie, robią furorę. Ja myślę jednak, że stare benedyktyńskie "Ora et Labora" przemówi do naprawdę wielu oazowiczów, którzy zakończyli formację podstawową, i pokaże jak ważne jest, by w ich normalnym życiu, przy pracy i studiach, nie zapomnieć o posłudze w parafii. Bo bez ludzi którzy podejmują diakonie nie będzie odnowy parafii.”
Oazowi puryści, czytając tę propozycję, pewnie zaprotestują wskazując, że Ruch proponuje kurs dla animatorów, dający możliwość rozeznania, jaką diakonię na rzecz wspólnoty parafialnej ktoś chce podjąć. Że są różne rekolekcje specjalistyczne. I że jak ktoś jest dobrze uformowany i chce, to coś dla siebie znajdzie, nawet zakładając rodzinę i rozpoczynając życie zawodowe.
Jestem zdania, że tej propozycji nie można zlekceważyć. Bo po pierwsze proponowane przez Ruch diakonie nie wyczerpują wszystkich możliwości zaangażowania. Po drugie uwzględnia ona konkretną sytuację ludzi, którzy bądź co bądź wchodzą w dorosłe życie i siłą rzeczy muszą myśleć o podstawach materialnych swojej rodziny. Po trzecie zostaje stworzona sytuacja, dzięki której można doświadczyć, że łączenie pracy i obowiązków z codzienną Eucharystią, modlitwą i Namiotem Spotkania, nie jest wysiłkiem nadludzkim.
Czytając list pana Kamila przypomniałem sobie grupę młodych po formacji podstawowej, która przyszła z prośbą, by przygotować dla nich rekolekcje, w jakiś sposób przygotowujące ich do założenia rodziny. Studiowałem wówczas komentarz Orygenesa do Księgi Pieśni nad Pieśniami. Szybko zorientowałem się, że na jego podstawie można zrobić dobre, piętnastodniowe rekolekcje. Nie miały one nic wspólnego z tzw. kursem przedmałżeńskim, za to w kapitalny sposób wprowadziły w to, co można nazwać duchowością narzeczonych i małżeńską.
Te przykłady pokazują, że życie stwarza wiele sytuacji, kiedy trzeba z odwagą powiedzieć „wchodzę w to” bez obawy, że rozmyje się charyzmat Ruchu. Tej odwagi uczył Sługa Boży Ks. Franciszek Blachnicki. Bez niej nie byłoby Krucjaty Wstrzemięźliwości, rekolekcji ewangelizacyjnych, Drogowskazów Nowego Człowieka, Krucjaty czy Chrześcijańskiej Służby Wyzwolenia Narodów. Bez niej nie będzie „dalszego ciągu” dla tych, którzy dobrze przeżyją formację podstawową na rekolekcjach i w parafii. W konsekwencji albo obniżą loty albo odejdą sfrustrowani.
aktualna ocena | |
głosujących | |
Ocena |
bardzo słabe |
słabe |
średnie |
dobre |
super |
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Waszyngton zaoferował pomoc w usuwaniu szkód i ustalaniu okoliczności ataku.
Raport objął przypadki 79 kobiet i dziewcząt, w tym w wieku zaledwie siedmiu lat.