Liczba ludzi zaginionych po czwartkowym zatonięciu promu u wybrzeży Tonga, na Pacyfiku, wzrosła do 95 - poinformowała w niedzielę policja.
Komendant tongijskiej policji Chris Kelly powiedział, że według ostatnich informacji prom "Pacific Ashika" przewoził 149 pasażerów i członków załogi.
Z wody wyłowiono dwa ciała, w tym Brytyjczyka z nowozelandzkim prawem jazdy. 54 osoby przeżyły, a 93 uznano za zaginione.
Policja twierdzi, że na pokładzie było sześciu obcokrajowców narodowości: francuskiej, brytyjskiej, niemieckiej i japońskiej.
Wielu zaginionych to kobiety i dzieci, które dostały kabiny pod pokładem i mogły zostać w nich uwięzione, gdy prom zaczął tonąć ok. 85 km na północny wschód od stolicy - powiadomiły władze. Większość mężczyzn przebywała na pokładzie. Wszyscy uratowani do tej pory to mężczyźni.
Jednostka płynęła ze stolicy Nuku'alofa na wyspę Ha'afeva. Przyczyny zatonięcia nie są znane.
Promy są niezastąpionym środkiem transportu dla 100 tys. mieszkańców polinezyjskiego archipelagu Tonga.
Sugerował, że obecna administracja może doprowadzić do wojny jądrowej.
Rusza również pilotażowy program przekazywania zasiłków na specjalną kartę płatniczą.
Tornistry trafią do uczniów jednej ze szkół prowadzonych przez misjonarki.
Caritas rozpoczęła zbiórkę na remont Ośrodka dla osób w kryzysie bezdomności w Poznaniu.