Do zamachu na zaporę w Rosji przyznali się czeczeńscy rebelianci. W liście zamieszczonym na ich stronie internetowej napisano, że w różne miejsca Rosji wysłano grupy, które mają przeprowadzać zamachy na rurociągi, elektrownie i sieć elektryczną.
Agencja Reutersa podała - powołując się na źródło na Kremlu - że władze nie zamierzają komentować, jak to określono, "idiotycznych" oświadczeń czeczeńskich rebeliantów, którzy tego dnia wzięli na siebie odpowiedzialność za katastrofę w elektrowni na Syberii i za zamach bombowy w Inguszetii.
Do największej katastrofy w historii rosyjskiej hydroenergetyki doszło w poniedziałek nad ranem. W Sajańsko-Szuszeńskiej Elektrowni Wodnej na Syberii zginęło 26 osób, a 46 uznano za zaginione.
Dziś miejsce katastrofy odwiedził Władimir Putin. Uznał on za konieczne objęcie wypłatą odszkodowań także rodziny tych, którzy są uważani za zaginionych - koncern RusHydro, do którego należy elektrownia, postanowił wypłacić po 1 mln rubli (ok. 92 tys. złotych) rodzinom zabitych.
"Widzimy i wiemy, co się stało, i nie należy udawać, że ktoś tego nie rozumie" - powiedział premier Rosji. Kompania RusHydro powinna, zdaniem Putina, objąć wypłatą odszkodowań także rodziny tych, którzy przepadli bez wieści.
Dodał, że regionalne władze powinny podjąć dodatkowe działania w celu pomocy rodzinom ludzi, którzy zginęli i ucierpieli w katastrofie. Zasugerował rozpatrzenie kwestii opłaty ze środków budżetowych kształcenia dzieci z rodzin, które ucierpiały.
Ponad 1 000 ratowników wciąż pracuje na miejscu katastrofy, nadzieje na uratowanie kogokolwiek są nikłe.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.