Duchowy przywódca Tybetańczyków Dalajlama XIV, przebywający od niedzieli na Tajwanie, w poniedziałek modlił się za ofiary tajfunu Morakot, który zabił tam około 600 ludzi.
Jak powiedział dziennikarzom, jego wizyta ma "bardzo ściśle niepolityczny charakter". Odpowiadając na pytania, dodał jednak, że zdecydowanie opowiada się za demokracją, co odebrano jako krytykę Chin.
Dalajlama został zaproszony na Tajwan przez przedstawicieli gmin, które ucierpiały w wyniku uderzenia tajfunu. Wizyta potrwa do 4 września. Zaaprobował ją prezydent Tajwanu Ma Jing-cue (ang. Ma Ying-jeou), ale - jak zastrzegł jego rzecznik - wizyta ma mieć ściśle religijny charakter. Dalajlama przewodniczył modlitwom we wsi Hsiao Lin, gdzie mieszkańcy zginęli pod lawiną błota i skał, jaka zeszła na ich domy.
Przed wizytą dalajlama powiedział dziennikarzom w Indiach, że ma moralny obowiązek spotkać się z ludźmi, którzy ucierpieli w wyniku ostatniego tajfunu, i nie wydaje mu się, aby jego podróż miała wywołać napięcia między Chinami a Tajwanem.
Chiny poinformowały wcześniej, że są "stanowczo przeciwne" wizycie Dalajlamy XIV na Tajwanie, który uważają za zbuntowaną część swego terytorium. Uważają one, że duchowy przywódca Tybetańczyków, który od 1959 roku żyje na wygnaniu, prowadzi działalność separatystyczną.
W kilku jednocześnie przeprowadzonych atakach na północy kraju.
Na obchody 1700. rocznicy Soboru Nicejskiego. Odbędą się one w Izniku niedaleko Stambułu.
Według śledczych pożar był wynikiem podpalenia dokonanego na zlecenie wywiadu Federacji Rosyjskiej.
Ryzyko, że obecne zapasy żywności wyczerpią się do końca maja.
Decyzja jest odpowiedzią na wezwanie wystosowane wcześniej w tym roku przez więzionego lidera PKK.
To efekt dwustronnych rozmowach ministerialnych w weekend w Genewie.