w Piłkarze Togo po nocnej naradzie zmienili decyzję i postanowili zagrać w Pucharze Narodów Afryki Angoli. Chcą w ten sposób uczcić pamięć dwóch osób, które zginęły wskutek ostrzelania ich autokaru przez zamachowców. Innego zdania jest rząd Togo, który nalega, aby drużyna wróciła do kraju. Z kolei separatyści z prowincji Kabinda zapowiadają kolejne ataki.
"W imię pamięci o tych, którzy zginęli, nasz zespół postanowił uczestniczyć w turnieju. Wszyscy odczuwamy ból, ale chcemy pokazać nasze barwy, zademonstrować nasze wartości i to, że jesteśmy ludźmi" - oświadczył napastnik reprezentacji Togo, Thomas Dossevi.
"To decyzja podjęta prawie jednomyślnie przez grupę, która zebrała się w nocy i tak postanowiła, mając zapewnienia (o bezpieczeństwie - PAP) ze strony miejscowych władz. Jesteśmy jednak rozczarowani, że CAF (Afrykańska Konfederacja Piłkarska) nie przełożyła naszego pierwszego meczu" - dodał Dossevi.
To radykalny zwrot w postawie piłkarzy, którzy jeszcze w sobotę wieczorem twierdzili, że rezygnują z gry w turnieju i wracają do Togo. Reprezentacja tego kraju wciąż przebywa w pilnie strzeżonym ośrodku w Kabindzie, stolicy prowincji o tej samej nazwie - bogatej w ropę naftową eksklawy oddzielonej od Angoli przez terytorium Demokratycznej Republiki Konga. Razem z piłkarzami Togo w tym samym ośrodku znajdują się też zawodnicy Wybrzeża Kości Słoniowej i Ghany.
Tymczasem rząd Togo wzywa piłkarzy do powrotu do kraju. "Rząd podtrzymuje swoją decyzję o odwołaniu występu drużyny w Pucharze Narodów Afryki" - powiedział w niedzielę rzecznik gabinetu Pascal Bodjona, podkreślając, że jest to "kwestia zasadnicza".
Z kolei separatyści z Kabindy, którzy przyznali się do piątkowego zamachu, zapowiadają, że nie był to z ich strony ostatni akt przemocy. "Broń dalej będzie przemawiać" - oświadczył w rozmowie telefonicznej z agencją AFP sekretarz generalny Sił Wyzwolenia Kabindy Rodrigues Mingas. "Jesteśmy w stanie wojny i wszystkie ciosy są dozwolone" - dodał.
W piątek autobus wiozący piłkarzy Togo był przez 20 minut ostrzeliwany przez separatystów. Zginęli drugi trener Abalo Amele oraz rzecznik prasowy drużyny Stanislas Ocloo (nie potwierdzono śmierci angolskiego kierowcy autobusu). Kilku piłkarzy zostało rannych, ale ich życiu nie zagraża niebezpieczeństwo. Bramkarz Kodjovi Obilale, którego przetransportowano samolotem aż do Johannesburga w RPA, znajduje się na oddziale intensywnej terapii, ale stan jego zdrowia lekarze określają jako stabilny.
Turniej o Puchar Narodów Afryki rozpocznie się w niedzielę wieczorem meczem Angola - Mali.
W kilkuset kościołach w Polsce można bezgotówkowo złożyć ofiarę.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.