Były minister sportu Mirosław Drzewiecki stawił się w czwartek przed sejmową komisją śledczą badającą tzw. aferę hazardową. Według materiałów CBA Drzewiecki oraz były szef klubu PO Zbigniew Chlebowski lobbowali na rzecz biznesmenów z branży hazardowej, przede wszystkim Ryszarda Sobiesiaka. Obaj temu zaprzeczają.
Były minister sportu miał też - jak zeznał przed komisją śledczą były szef CBA Mariusz Kamiński - pomagać w załatwieniu córce Sobiesiaka, Magdalenie, posady w zarządzie Totalizatora Sportowego. Według byłego szefa Biura, Drzewiecki mógł być również jednym z ogniw w łańcuchu przecieku o akcji CBA dotyczącej kontaktów biznesmenów z branży hazardowej z politykami PO.
Drzewiecki miał być przesłuchany już w zeszły piątek, ale poprosił o przesunięcie terminu ze względu na problemy z gardłem. Śledczy postanowili wezwać go na czwartek, jednak i ten termin stanął pod znakiem zapytania, kiedy w miniony wtorek Drzewiecki przesłał komisji kopię zwolnienia lekarskiego wystawionego do 31 stycznia. Ostatecznie były minister zapewnił komisję, że mimo zwolnienia przyjedzie na czwartkowe przesłuchanie.
Z materiałów CBA wynika, że w związku z pracami nad projektem nowelizacji ustawy hazardowej biznesmenom z branży hazardowej zależało, aby nie został rozszerzony katalog gier objętych dopłatami (chodziło o gry spoza monopolu państwowego, czyli np. na automatach). Pieniądze z dopłat miały być przeznaczone na inwestycje sportowe, m.in. przygotowania do Euro2012.
W sprawie dopłat Drzewiecki - jako minister sportu - wysłał cztery pisma do resortu finansów (który przygotowywał projekt zmian w ustawie hazardowej). Dwa w 2008 r. - w jednym z nich (z kwietnia) stwierdził niecelowość wprowadzenia rozszerzenia katalogu gier objętych dopłatami, w drugim (z maja) opowiedział się jednak za ich wprowadzeniem. Również w 2009 r. Drzewiecki napisał dwa razy do MF w sprawie dopłat: 30 czerwca w sprawie wykreślenia dopłat z projektu i 2 września, kiedy to zmienił stanowisko, wycofał się z wcześniejszych uwag i sprawę dopłat pozostawił do decyzji ministra finansów.
Sam Drzewiecki na konferencji prasowej w październiku 2009 r. - dwa dni po wybuchu afery hazardowej - powiedział, że nie było jego intencją, by z projektu ustawy o grach i zakładach wzajemnych usunięty został przepis o dopłatach do gier. Przyznał, że zna Ryszarda Sobiesiaka, ale nie rozmawiał z nim o tej sprawie.
Odnosząc się do swego pisma z 30 czerwca, w którym rezygnuje z dopłat, Drzewiecki mówił wtedy, że nie czyta w całości wszystkich dokumentów, które trafiają na jego biurko. Dodał, że musiał poinformować resort finansów, że nie będzie mógł skorzystać ze środków z dopłat, bo - według niego - miały one iść wyłącznie na budowę obiektów Narodowego Centrum Sportu, a nie inne cele resortu, tymczasem zapadła decyzja, że nie będzie budowany kompleks NCS. Zmianę stanowiska, która nastąpiła 2 września, Drzewiecki tłumaczył wówczas tym, że po 13 sierpnia 2009 r., gdy okazało się, że konieczne będą kolejne cięcia w budżecie, resort zdecydował, że środki z dopłat do gier mogłyby - jeśli zgodzi się na to resort finansów - być wykorzystane na inny cel niż realizacja NCS.
Na październikowej konferencji Drzewiecki przyznał też, że chciał pomóc w załatwieniu pracy dla córki Sobiesiaka. Jak mówił, biznesmen zwrócił się do niego z taką prośbą, a on sprawę polecił swojemu asystentowi Marcinowi Rosołowi. "I dalej się nią w ogóle nie interesowałem" - zaznaczył. Dodał, że gdy Rosół powiedział mu o przychodzących do ministerstwa donosach, że w Totalizatorze Sportowym panuje nepotyzm, uznał, iż "byłoby niecelowe", by Magdalena Sobiesiak dalej kandydowała na stanowisko członka zarządu Totalizatora.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.