Biznesmen Ryszard Sobiesiak oświadczył przed hazardową komisją śledczą, że nie było tzw. afery hazardowej, a on nikogo nielegalnie nie nakłaniał do dokonania zmian w jakiejkolwiek ustawie. Oskarżył b. szefa CBA Mariusza Kamińskiego o manipulację i kłamstwo.
Sobiesiak oświadczył, że nie ma żadnej wiedzy na temat przecieku związanego z - jak mówił - "nieistniejącą aferą hazardową". "Pytanie: kto jest większym zagrożeniem dla Polski? Ja, lokalny przedsiębiorca, czy szef służb specjalnych łamiący prawo, zakładający nielegalne podsłuchy, wydający biliony z budżetu państwa na udowodnienie bzdur? Kto szkodzi bardziej?" - pytał. Byłego szefa CBA Mariusza Kamińskiego nazwał funkcjonariuszem opłacanym z podatków, "plującym na tych, którzy składają się na jego pensję".
Powiedział też, że o b. szefie CBA należy mówić "Mariusz K.", bo toczą się przeciwko niemu postępowania prokuratorskie, a w jednej sprawie ma zarzuty. "Aż kusi mnie, aby w tym momencie spytać panią poseł Kempę i pana Wassermanna: nie wstydzicie się państwo, że macie znajomego pana Mariusza K. z prokuratorskimi zarzutami? Czy taki stan rzeczy was nie dyskredytuje?" - powiedział. Dodał, że Kamiński "okłamał prawo" wielokrotnie.
Sobiesiak oświadczył też, że nigdy nielegalnie nie nakłaniał żadnego polityka do zmian w ustawie o grach i zakładach wzajemnych czy w jakiejkolwiek innej ustawie. Zaznaczył, że manipulacją - jakiej według niego dopuścił się Kamiński - było rozpowszechnienie informacji o tym, że on próbował w sposób bezprawny wpływać na kształt ustawy o grach i zakładach wzajemnych.
"Nigdy nie nakłaniałem żadnych osób do podejmowania takich działań. Znam Zbigniewa Chlebowskiego, Mirosława Drzewieckiego oraz Grzegorza Schetynę. Nigdy - i mówię to z całą stanowczością i przekonaniem - nie namawiałem żadnego z nich ani żadnego innego polityka, aby nielegalnie wpływał na stanowisko prezentowane w sprawie dopłat czy też w jakiejkolwiek innej sprawie ustawowej" - zeznał Sobiesiak.
Powiedział, że "Rzeczpospolita", która przed kilkoma dniami pisała o jego styczniowym przesłuchaniu w prokuraturze, nie opublikowała całego tekstu protokołu z przesłuchania, tylko - jak uważa - "kłamliwe streszczenie plus komentarze, które uruchomiły oszczerczą kampanię".
Z opublikowanych przez "Rz" zeznań Sobiesiaka w prokuraturze wynika, że podczas spotkania 24 sierpnia 2009 roku, które dotyczyło pracy Magdaleny Sobiesiak - córki biznesmena - w zarządzie Totalizatora Sportowego, Marcin Rosół (asystent ówczesnego ministra sportu Mirosława Drzewieckiego) miał jej powiedzieć, by lepiej nie ubiegała się o stanowisko członka zarządu TS, bo "są donosy" na jej "tatusia".
"Chcę kategorycznie stwierdzić: nie ujawniłem w prokuraturze rzekomego przecieku, bo nie miałem pojęcia o akcji CBA przed 1 października, prowadzonej wobec mnie" - oświadczył. Podkreślił, że nigdy nie mówił, iż Rosół ostrzegł jego lub jego córkę o podsłuchach CBA. Dodał, że nie wiedział nic o podsłuchach założonych w jego telefonach. Zaznaczył, że jego córka po spotkaniu z Rosołem 24 sierpnia 2009 r. w kawiarni "Pędzący królik" ani później nie informowała go o działaniach CBA. "Mówię te słowa, mając świadomość, że zeznaję pod przysięgą" - dodał.
"Moje wypowiedzi o +KGB i CBA+ były komentarzem do manii podsłuchiwania wszystkich i wszystkiego. Nawiasem mówiąc, jak się okazało, nie pomyliłem się" - powiedział biznesmen. Nawiązał w ten sposób do znajdujących się w stenogramach CBA cytatów z jego rozmowy z Janem Koskiem 27 sierpnia 2009 roku, podczas której mówił: "Wycofałem Magdę, bo tam KGB, CBA - jak się spotkamy, to ci powiem - donosów było tyle".
Sobiesiak mówił, że donosy, o których mowa, a które skłoniły jego córkę do wycofania się z konkursu na stanowisko w Totalizatorze, są codziennością w branży hazardowej. Dodał, że wiedział, iż do Ministerstwa Finansów i innych urzędów wielokrotnie wpływały nieprawdziwe donosy na jego temat. "Wiem o tych faktach, bo za każdym razem byłem sprawdzany i za każdym razem okazywało się, że rzekome rewelacje były zmyślone" - dodał.
Sobiesiak przyznał, że prosił znajomych, m.in. Drzewieckiego, o pomoc w znalezieniu "ciekawej" pracy dla jego córki. "Minister Drzewiecki poza przyjęciem i pochwaleniem CV mojej córki nic w tej sprawie nie zrobił. Gdy pojawiły się ogłoszenia o konkursie w Totalizatorze (Sportowym), moja córka złożyła odpowiednie dokumenty i zamierzała zgodnie z obowiązującą procedurą wziąć udział w konkursie. Wycofała się, gdy okazało się, że ja jestem przeszkodą, ponieważ zajmuję się hazardem, są na mnie donosy i nazwisko moje może być przeszkodą w ubieganiu się o tę funkcję" - powiedział.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.