Klub PiS złożył w środę w Sejmie projekt ustawy o szczególnych rozwiązaniach wspierających osoby o znacznym stopniu niepełnosprawności; zakłada on m.in. finansowanie przez NFZ świadczeń z zakresu rehabilitacji leczniczej.
Autorzy projektu podkreślają, że "osoby niepełnosprawne powinny być objęte szczególną opieką ze strony państwa", a projektowane przepisy mają zapewnić możliwie jak najszerszą realizację ich konstytucyjnych uprawnień.
Projekt przewiduje wprowadzenie szczególnych uprawnień w dostępie do świadczeń opieki zdrowotnej, usług farmaceutycznych oraz wyrobów medycznych dla osób z orzeczeniem o znacznym stopniu niepełnosprawności.
Autorzy projektu zaproponowali m.in. zniesienie okresów użytkowania wyrobów medycznych (np. wózków inwalidzkich). Zgodnie z proponowanymi przepisami, osoby posiadające orzeczenie o znacznym stopniu niepełnosprawności miałyby też prawo do korzystania ze świadczeń zdrowotnych poza kolejnością. Bez kolejki mogłyby także korzystać z usług farmaceutycznych w aptekach.
Ta grupa niepełnosprawnych mogłyby również korzystać ze świadczeń specjalistycznych bez konieczności uzyskania skierowania.
Projekt ustawy przewiduje zniesienie limitów finansowania przez NFZ świadczeń z zakresu rehabilitacji leczniczej udzielanych osobom ze znacznym stopniem niepełnosprawności. W tym celu zaproponowano regulację analogiczną do przepisu znoszącego limit finansowania świadczeń z zakresu leczenia i diagnostyki onkologicznej, tj. umożliwiającą zmiany umów zawartych przez NFZ ze placówkami medycznymi.
Autorzy projektu wskazują, że regulacje będą skutkować wydatkowaniem środków z Narodowego Funduszu Zdrowia.
Zaproponowano, by nowe przepisy weszły w życie od 1 lipca br.
Projekt ten już w piątek został zaprezentowany protestującym w Sejmie rodzicom i opiekunom osób niepełnosprawnych podczas jednego ze spotkań z minister rodziny i pracy Elżbietą Rafalską oraz rzeczniczką rządu Joanną Kopcińską. Rzeczniczka rządu wskazywała wówczas, że zaproponowane rozwiązania zagwarantują niepełnosprawnym ok. 520 zł miesięcznych oszczędności z tytułu wydatków na wyroby medyczne i rehabilitację.
Protestujący nazwali propozycję "manipulacją" i zaapelowali o pomoc do prezydenta Andrzeja Dudy i prezesa PiS Jarosława Kaczyńskiego
Jedna z protestujących Iwona Hartwich w środę w rozmowie z PAP oceniła, że projekt PiS nie zaspokoi potrzeb osób z niepełnosprawnościami. "Ta ustawa absolutnie nic nie zmienia w życiu tych osób" - powiedziała.
"My nie potrzebujemy produktów. Osoby, które protestują obecnie w Sejmie potrzebują pomocy finansowej, bo żyją dziś za niecałe 900 złotych" - dodała Hartwich. Przyznała, że dodatkowe 500 zł zapewniłoby minimum socjalne, ale - jak zaznaczyła - "państwo musi nadal pomagać dorosłym osobom niepełnosprawnym".
Zaznaczyła, że osoby niepełnosprawne nie powinny trafiać do DPS-ów, bo niektórzy z nich są w stanie się usamodzielnić.
Przypomniała, że podczas poprzedniego protestu w 2014 r. popierały go m.in. obecna minister Elżbieta Rafalska czy obecna wicemarszałek Sejmu, rzeczniczka PiS Beata Mazurek.
Rodzice i opiekunowie osób niepełnosprawnych protestują w Sejmie wraz z podopiecznymi od 18 kwietnia. Domagają się realizacji dwóch głównych postulatów. Jeden to wprowadzenie dodatku "na życie" dla osób niepełnosprawnych niezdolnych do samodzielnej egzystencji po ukończeniu 18. roku życia w kwocie 500 złotych miesięcznie. Według aktualnej propozycji protestujący domagają się, by dodatek był wprowadzany krocząco - 300 zł od czerwca 2018 r., 400 zł od stycznia 2019, a 500 zł od stycznia 2020 roku.
Drugi postulat to zrównanie kwoty renty socjalnej z najniższą rentą z ZUS z tytułu całkowitej niezdolności do pracy.
W ubiegły czwartek rząd przyjął projekt ustawy o podwyższeniu renty socjalnej do wysokości minimalnej renty z tytułu całkowitej niezdolności do pracy; świadczenie wzrośnie z 865,03 zł do 1029,80 zł. Nowe przepisy mają wejść w życie 1 września, z mocą od 1 czerwca 2018 r.
W niektórych miejscach wciąż słychać odgłosy walk - poinformowała agencja AFP.
Wedle oczekiwań weźmie w nich udział 25 tys. młodych Polaków.
Kraje rozwijające się skrytykowały wynik szczytu, szefowa KE przyjęła go z zadowoleniem
Z dala od tłumów oblegających najbardziej znane zabytki i miejsca.
Celem ataku miał być czołowy dowódca Hezbollahu Mohammed Haidar.
Wyniki piątkowych prawyborów ogłosił w sobotę podczas Rady Krajowej PO premier Donald Tusk.