Reklama

Rozlewiska Sudd

Sudd stanowi jeden z największych podmokłych obszarów świata, a jego uroki doskonale przedstawia Nowak.

Reklama

Rozlewiska Sudd   AfrykaNowaka.pl Zachód słońca nad Białym Nilem - fot. Kazimierz Nowak 1932 r. Poza chorobami jak czarna febra, malaria i trąd nic ciekawego nie czeka tu na cywilizowanych przybyszów. O zbudowaniu dróg nie ma mowy, wszędzie bagna i trzęsawiska, a przez pół roku nieprzerwanie leją tropikalne deszcze, od których można oszaleć. Ulewny deszcz, grzmią pioruny, burza po burzy przechodzi, a wszędzie jak daleko wzrok sięga, widać topiel i wodę.

Nil Górski (Bahr el-Jebel) rozlewa się na północ od miejscowości Bor aż po Malakal na tysiące splątanych ze sobą, ukrytych w gąszczu szuwarowej roślinności odnóg, bagien i jezior. Największe z nilowych odgałęzień stanowi niespławna Rzeka Żyrafia (Bahr el-Zeraf) wpływająca ponownie do Nilu tuż przed Malakal i rzeką Sobat. Nieco wcześniej leniwie płynący przez Sudd Nil Górski przyjmuje od zachodu jeszcze jeden dopływ – Rzekę Gazeli (Bahr el-Ghazal) tocząc dalej swe wody już jako właściwy Biały Nil.

Wypływając z Malakal w liście do żony Nowak pisze: Już od godziny okręt „Omdurman” pruje fale Białego Nilu. Na przedzie, na pokładzie III kl. siedzi Twój Kazik, z bolącą głową, z szumem w głowie, że ani słyszę plusku fal. Ekipa AfrykaNowaka.pl płynie na barkach pchanych pusherem „Africa”. Nie ma tu podziału na klasy, właściwie jest tylko klasa III, czyli stalowy pokład na którym tygodniami koczują pasażerowie. Za Malakal przez dwa dni płyniemy po rzece szerokiej, przy której pod szpalerem palm kokosowych rozłożyły się słomiano-gliniane wioski. Na smukłych pniach widać nawet plakaty wyborcze! Później wpływamy w Sudd…

Nazwa Sudd oznacza przeszkodę, barierę i tak właśnie jest z wodą wpływającą w rozlewiska Nilem Górskim – szacuje się, że około 70-80% wody wyparowuje nim pokona moczary. Właśnie z tego powodu Egipt, uważający wody nilowe za swoją własność, usilnie forsował projekt budowy kanału Jonglei. Projekt kilkusetkilometrowego kanału, którym popłynęłaby woda Nilu Górskiego z ominięciem bagien Sudd, został już nieomal ukończony, lecz na szczęście jego budowa została gwałtownie przerwana.
 
Kanał Jonglei stanowił jedną z przyczyn wybuchu ostatniej wojny domowej w Sudanie. Co prawda do Egiptu i północnego Sudanu dopływałoby więcej wody, jednakże równałoby się to także katastrofie ekologicznej na południu, unicestwieniu specyficznego ekosystemu Sudd oraz wielu gatunków roślin i zwierząt, a przede wszystkim tradycyjnej, półkoczowniczej gospodarki Dinków i Nuerów opartej na bydle. Mijamy ujście kanału. Na szczęście, jedyne co pozostało po wielkiej inwestycji to resztki robotniczych namiotów i kontenerów nienaturalnie wmontowanych w tubylcze lepianki oraz pozostałości potężnych maszyn rdzewiejących w buszu, które możecie obejrzeć np. przez Google Earth.
 
W porze deszczowej moczary zajmować mogą powierzchnię ponad 1/3 wielkości Polski, zaś w porze suchej kurczyć do 30 tysięcy km2. To właśnie sezonowe zmiany, zalewanie i wysychanie rozległych obszarów, a co za tym idzie dostępność pastwisk i wodopojów, stanowi podstawę dla tradycyjnej, półkoczowniczej gospodarki żyjących tu ludzi. Nuerowie czy też Dinka od wieków migrowali ze swymi potężnymi stadami bydła ku nie wysychającym rzekom i jeziorom w porze suchej (styczeń-kwiecień) oraz po opadach ku zieleniejącym się połaciom pastwisk.
 
Nowak w listach do żony tak relacjonuje podróż przez Sudd: Puszcza i puszcza dziewicza po obu stronach rzeki, jasne upalne słońce, krokodyle i piękne kolorowe ptactwo. Czasem potężna ryba rzuci się na powierzchnię wody. (…) Słońce pali jeszcze jak ogień, na Nilu widać całą masę potwornych głów krokodyli, które na widok okrętu kryją się w nadbrzeżnej splątanej zieleni moczarnej. W powietrzu uwijają się piękne barwne ptaszyny o krzyczących kolorach piórek, krajobraz żaden, po obu brzegach rzeki splątany gąszcz, pozatem nie widać nic.
 
Cóż więcej dodać? Dzień za dniem płyniemy w korytarzu przerośniętego „kopru”… Kilkumetrowe papirusy i papirusy, trzcinowiska i papirusy, niczym gigantyczne dmuchawce. Dopiero wdrapanie się na dach pchacza zmienia perspektywę – widnokrąg morza zieloności, jak okiem sięgnąć płaszczyzna moczarowej roślinności urozmaicona gdzieniegdzie przebłyskującą taflą bagiennego jeziorka. Różnorodność ptasiego świata cieszy oko: marabuty, żurawie, ibisy, dzikie kaczki i gęsi, jaskółki i rajskie ptaki, jastrzębie i orły, lecz krokodyli jak na lekarstwo. Co prawda tuż obok nas, parskając wyłania się wielki łeb hipopotama czy też w szuwarach wygrzewa się potężny gad z rozwartą paszczą, jednak więcej krokodyli widzimy w postaci zasuszonych skór. Gęste, nieruchome powietrze oblepia człowieka zewsząd, pot skrapla się w niezwykłym tempie, strużki spływają po czole, pod koszulką, w majtkach…
 
Pasażerowie wraz z nami migrują po barce w poszukiwaniu błogosławionego cienia. Niestety rzeka jest kręta jak nitka spaghetti i ciężko znaleźć uniwersalne miejsce do wypoczynku… Ha, wypoczynku! W życiu nie zmęczyłem się tak, jak podczas owych dwutygodniowych „wczasów”, jak ułożyć się w cieniu na rozgrzanym, stalowym pokładzie: siedzieć, posiadywać, zalegiwać, leżeć, stać, kroki drobić… O 15-tej człowiekowi brakuje już inwencji, nogi zmęczone, nie odpoczywają. Dupsko buntuje się mimo hartu ducha, wieczór oblepia stęchłą gorącą wilgoci, a rano budzisz się zmięty i zaczynasz kląć na pierwsze słoneczne promienie wpadające do namiotu.
 
Ludzi na brzegach nie widać nieraz przez cały dzień, a jeśli już, to zaledwie pojedynczy słomiany szałas utopiony w gęstwinie papirusów. Nowak w listach do Marysi pisał: Okręt płynie przez kraje zamieszkane przez szczep murzyński Nuer’ów. Pomyśl, tak mężczyźni jak i kobiety, z wyjątkiem mężatek chodzą zupełnie nago, niezamężne najwyżej noszą na biodrach sznur koralików a mężatki zamiast figowego listka, szmatkę brudną lub skórkę dzikiego kota. Zrobiłem kilka zdjęć na ostatniej stacyjce (…) zatytułuję: Nuerzy w „narodowym stroju”.
 
Dziś otoczenie szlaku żeglownego jakim jest Biały Nil nie świeci już taką golizną, lecz gdyby wedrzeć się w puszczę moczarów Suddu, z całą pewnością zobaczylibyśmy obrazki jak sprzed 80 lat. Jednak nawet przy rzece kobiety nadal rzadko okrywają piersi, a dzieciarnia raczej paraduje tak, jak ich Pan Bóg stworzył. Kawałek podmokłego brzegu z wykarczowaną połacią papirusów, słomiany szałas dla zyskania odrobiny cienia, dłubanka i splecione w warkocze ryby suszące się na słońcu – to jedyny antropogeniczny element krajobrazu w ciągu wielu dni przeprawy przez Sudd.
 
Nuerowie, rozpoznawalni przez skaryfikacje na czołach w postaci poziomych bruzd, płyną także na naszej barce. Okrzykiem Yabaka male! (dzień dobry) witamy co rano nuerską młodzież, wdrapując się na daszek jednej z barek – naszego przedpołudniowego punktu obserwacyjnego. Umorusani od okrętowego brudu nie możemy się nadziwić ich porannym zabiegom kosmetycznym. Chłopaki żyletką wyrównują swoje krótkie, murzyńskie fryzury. Jakimś czernidłem poprawiają jej kontury i brwi, choć tak czy siak są czarni jak smoła, a ich kędzierzawym włosom trudno nadać jakiś inny kształt. Właśnie takich nastoletnich, dwumetrowych drągali z czołami ponacinanymi znakami szczepowymi, spędzających każdego poranka godzinę przed plastikowym, różowym lusterkiem zapamiętam jako Nuerów.
 
«« | « | 1 | 2 | » | »»

aktualna ocena |   |
głosujących |   |
Pobieranie.. Ocena | bardzo słabe | słabe | średnie | dobre | super |

Wiara_wesprzyj_750x300_2019.jpg

Reklama

Reklama

Autoreklama

Autoreklama

Kalendarz do archiwum

niedz. pon. wt. śr. czw. pt. sob.
27 28 29 30 31 1 2
3 4 5 6 7 8 9
10 11 12 13 14 15 16
17 18 19 20 21 22 23
24 25 26 27 28 29 30
1 2 3 4 5 6 7
-1°C Sobota
noc
-1°C Sobota
rano
2°C Sobota
dzień
2°C Sobota
wieczór
wiecej »

Reklama