Trwający w Katowicach szczyt klimatyczny COP24, którego zakończenie pierwotnie planowano na piątek, przedłużono do soboty; niewykluczone, że obrady będą kontynuowane także w niedzielę - poinformował w piątek prezydent Katowic Marcin Krupa.
W porannej rozmowie na antenie Polskiego Radia Katowice prezydent potwierdził pojawiające się od kilku dni nieoficjalne informacje o tym, że w piątek nie uda się zakończyć szczytu, w którym uczestniczy - według danych miasta - ok. 21,5 tys. osób.
"Z góry wiedzieliśmy, że zawsze przy tego typu imprezach istnieje możliwość poślizgu, taki poślizg zaistniał w naszym przypadku. Już jest decyzja co do kwestii przedłużenia szczytu do soboty (), o jeden dzień. Ale niewykluczone również, że delegaci będą obradowali aż do niedzieli - to są prawdopodobne scenariusze, choć do końca jeszcze tego nie wiemy" - powiedział Krupa.
Prezydent Katowic zapewnił, że miasto jest organizacyjnie przygotowane na przedłużenie szczytu. Ocenił, że COP24 zasłynął już z doskonałej organizacji. "Wszyscy delegaci - którzy tutaj przyjechali - mówią, że takiej organizacji jeszcze nie było na żadnym szczycie klimatycznym od roku 1997" - powiedział Krupa.
Odnosząc się do pojawiających się - głównie w pierwszych dniach szczytu - krytycznych komentarzy, zwracających uwagę, m.in. na obecność węgla w aranżacji stoiska Katowic na COP24 czy na używanie nieekologicznych surowców w gastronomii. Prezydent zauważył, że trudno o "złoty środek", pozwalający odeprzeć opinie "hejterów",
"Na przykład mówiono o wysokowęglowym jedzeniu, które jest podawane na COP24, obliczając, że pierogi z mięsem są najbardziej węglowe, a te z kapustą są najlepsze dla środowiska. Kłóciłbym się tutaj, bo zależy, o jakich gazach mówimy" - żartował Marcin Krupa.
Organizatorzy COP24 wyliczyli, że tzw. ślad węglowy katowickiego szczytu, czyli wielkość emisji CO2 związana, m.in. z zaopatrzeniem obiektów konferencyjnych w prąd i ciepło, transportem uczestników, gastronomią itp. to ok. 55 tys. ton dwutlenku węgla. Aby zrekompensować tę ilość, polscy leśnicy mają posadzić 6 mln nowych drzew. Jak mówił Krupa, odpowiada to powierzchni ok. trzech nowojorskich Central Parków.
Tłumacząc obecność węgla (obok zieleni) w aranżacji katowickiego pawilonu na COP24 prezydent przyznał, że "ma to pewien element prowokacji", podkreślił, że chodziło przede wszystkim o przypomnienie spuścizny regionu i fundamentu, na którym wyrosły Katowice, a jednocześnie pokazanie przemiany "black to green" - z gospodarki opartej na węglu do zielonej gospodarki. W ocenie prezydenta idea przyświecająca aranżacji stoiska została zrozumiana przez "światłych ludzi".
"Węgiel jeszcze jest obecny, nie tylko w naszym kraju, ale w większości krajów świata, gospodarka dalej jest oparta na węglu. Musimy się zastanowić, czym go zamienić. Ale głównym przekazem było to, że chcieliśmy pokazać przemianę black tu green - czyli hasło, które towarzyszy miastu i organizacji COP24 (). Z jednej strony mamy węgiel, z drugiej piękne zielone tereny, z naturalną trawą, naturalną roślinnością porastającą pionowe konstrukcje naszego stanowiska" - wyjaśnił Krupa i przypomniał, że na stoisku pokazano także to, czym Katowice się szczycą, m.in. biżuterię i kosmetyki z węgla.
Krupa poinformował, że na szczyt klimatyczny w Katowicach zarejestrowało się ok. 33 tys. osób, a faktycznie identyfikatory wydano 21,5 tys. uczestników. Codziennie na COP24 dostarczanych jest ok. 5 tys. jabłek z polskich sadów; dotąd uczestnicy szczytu zjedli już ponad 70 tys. tych owoców. "Goście bardzo ochoczo się nimi częstują" - powiedział prezydent miasta.
Krupa potwierdził, że Katowice zabiegają o organizację Światowego Forum Miast w 2022 roku. Ocenił, że dobra organizacja COP24 daje Katowicom bardzo duże szanse na zorganizowanie także szczytu miejskiego.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Informuje międzynarodowa organizacja Open Doors, monitorująca prześladowania chrześcijan.
Osoby zatrudnione za granicą otrzymały 30 dni na powrót do Ameryki na koszt rządu.