Można się nie bać modernizacji w stylu zachodnim, gdyż nie jest to istotne zagrożenie ani religijności, ani też kultury narodowej – mówi KAI prezydent Bronisław Komorowski. Jego zdaniem największym zagrożeniem dla Kościoła nie jest radykalizm lewicy, lecz „ci, którzy chcą się przedstawiać – nieprawdziwie – jako twarz Kościoła, instrumentalnie wykorzystując symbole religijne”.
KAI: Czy patrząc na to, co dzieje się przed Pałacem Prezydenckim, nigdy nie naszła Pana myśl, żeby wyjść do zgromadzonych tam ludzi i tak zwyczajnie z nimi porozmawiać? Może to ukoiłoby sytuację?
– A widział pan, jak ci ludzie potraktowali księży, którzy przyszli po krzyż, żeby go przenieść do kościoła św. Anny realizując porozumienie z arcybiskupem Kazimierzem Nyczem w tej sprawie? Rozumiem, że sugeruje pan, bym też tam poszedł i zderzył się z podobną sytuacją.
KAI: Nie. Po prostu pytam, tak po ludzku...
– A ja odpowiadam politycznie. I odpowiadam, że sposób, w jaki potraktowano księży podczas próby przeniesienia krzyża, był dla mnie ogromnym zaskoczeniem, jak i sygnałem, że jest pewien typ ludzi, którym trudno jest cokolwiek wytłumaczyć i na coś się umówić, bo nie ma nawet z kim. Nie wiadomo czy z Frankiem czy z Józkiem, a może jeszcze z kimś innym. Nie wiadomo, kto na księdza napluje albo rzuci 2 złote pod nogi. Nie wiadomo – to jest magma. Rozumiem więc sugestię: prezydent powinien być jak prawdziwy, prawowity chrześcijanin i ciągle nadstawiać policzek do bicia? Oryginalny pomysł.
KAI: Pana wypowiedź o konieczności przeniesienia krzyża, wypowiedź cytowana niekiedy w złej intencji, posłużyła „obrońcom krzyża” i ich sprzymierzeńcom do oskarżeń o sprowokowanie całego konfliktu i profanowanie krzyża. Czy, patrząc z perspektywy czasu, żałuje Pan tamtych słów? One przecież były u początku.
– Absolutnie nie. Cytaty były kłamliwe, a ponadto, jak sam pan zauważył, przekazywane w złej wierze. Bo, przede wszystkim, to samo znalazło się w porozumieniu zawartym z Kościołem! Tego samego sformułowania używali później biskupi mówiąc o potrzebie przeniesienia krzyża w godne miejsce. I co, to też jest zapateryzm!? Trzeba więc dużo złej woli, złośliwości i nienawiści, żeby moją wypowiedź o konieczności przeniesienia krzyża w godne miejsce w porozumieniu z władzami kościelnymi - próbować interpretować jako naruszenie godności krzyża. Trzeba by te same zarzuty postawić wszystkim biskupom i księżom, którzy też mówili o potrzebie przeniesienia krzyża.
KAI: Czy Rzeczpospolita stanęła na wysokości zadania, jeśli chodzi o śledztwo w sprawie katastrofy smoleńskiej?
– Po pierwsze uważam, że Rzeczpospolita stanęła absolutnie na wysokości dramatycznie trudnego zadania jakim było zapewnienie ciągłości władzy i funkcjonowania państwa w warunkach głębokiego kryzysu spowodowanego skutkami tej katastrofy. To jest fakt ewidentny. Nie było kłopotów z przejęciem władzy, z uruchomieniem jej poszczególnych elementów systemowych. Myślę, że możemy być dumni ze sposobu w jaki przeżywaliśmy kolejne pogrzeby i żałobę narodową, w poczuciu wspólnoty.
Oczywiście, jest też pytanie o przyczyny katastrofy i o śledztwo. Czy państwo polskie mogło zachować się inaczej? Pewnie tak, ale takie katastrofy nie zdarzają się co dziesięć lat. To było po raz pierwszy. Przy tego rodzaju sytuacjach nikt nie miał doświadczenia, także w relacjach międzynarodowych. Być może więc państwo polskie mogło zachować się inaczej, ale to nie może prowadzić do zakwestionowania intencji prowadzenia śledztwa czy dochodzenia prawdy. Byłaby to próby sugerowania, że gdzieś były złe intencje w tym zakresie, a to już jest świństwo. Poczekajmy na ustalenia prokuratury polskiej i rosyjskiej. Nie można wydawać wyroków przed rozpoznaniem sprawy. Tymczasem dzisiaj, z uwagi na emocje polityczne, choć procedur jeszcze nie zakończono, to – ze strony niektórych środowisk politycznych - wyrok już jest!
KAI: Zmieniając temat: demografowie biją na alarm, bo efektem spadającej liczby urodzin w Polsce może być załamanie systemów ubezpieczeniowych, kryzys gospodarczy, itd. Jeśli chodzi o politykę na rzecz rodziny, to jesteśmy na jednym z ostatnich miejsc w Unii Europejskiej. Mam wrażenie, że w polskich elitach politycznych mało kto rozumie powagę sytuacji.
– Nie wiem, czy jest aż tak źle i czy taki obraz nie jest uproszczeniem. Możemy powiedzieć, że jesteśmy jednym z krajów, w których – w pewnej perspektywie – rysują się bardzo poważne problemy związane z demografią. W dodatku jesteśmy jednym z tych krajów, które muszą rozwiązywać ten problem dysponując, zauważmy, jedną z najmniejszych możliwości finansowych. Trzeba mierzyć skalą możliwości, bo np. bogata Francja jest w stanie fundować sobie bardziej kosztowny system prorodzinny.
W niektórych przypadkach pracownik może odmówić pracy w święta.
Poinformował o tym dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej, Matteo Bruni.
Waszyngton zaoferował pomoc w usuwaniu szkód i ustalaniu okoliczności ataku.