Po powodziach i huraganie, Australii grozi kolejny kataklizm: w pobliżu miasta Perth na zachodzie kraju spod kontroli wymknął się pożar buszu. Jak poinformowały w poniedziałek rano miejscowe władze, spłonęło już co najmniej 41 domów.
Władze zarządziły też ewakuację kolejnych kilkudziesięciu domów. Ludzie, którzy nie podporządkowali się temu rozporządzeniu, zostali aresztowani. Policja zamknęła drogi w odległości 40 kilometrów od centrum miasta.
Walkę z żywiołem utrudniają porywisty wiatr, susza i ukształtowanie terenu. Pożar szaleje bowiem na skalistym, górskim obszarze, gdzie trudno dojechać wozami strażackimi. Gaszenie ognia jest praktycznie możliwe jedynie z powietrza. W akcji bierze udział sześć śmigłowców gaśniczych. Na wschodzie Australii od wielu tygodni ludzie walczą z katastrofalną powodzią. Przed kilkoma dniami w północno wschodnie wybrzeże uderzył potężny huragan Yasi, powodując ogromne zniszczenia.
Łączna liczba poległych po stronie rosyjskiej wynosi od 159,5 do 223,5 tys. żołnierzy?
Potrzebne są zmiany w prawie, aby wyeliminować problem rozjeżdżania pól.
Priorytetem akcji deportacyjnej są osoby skazane za przestępstwa.