Żona Nigeryjczyka rozmawiała z mężem na migi. Za fikcyjny ślub wzięła 2 tys. euro. Mniej więcej tyle płacą stołeczne gangi wynajętym małżonkom. Kontrola wniosków o pobyt czasowy ujawnia coraz więcej oszustw, alarmuje "Życie Warszawy".
Prokuratury na warszawskiej Ochocie i w Pruszkowie zakończyły właśnie dwa śledztwa dotyczące gangów, które specjalizowały się w wyszukiwaniu za pieniądze narzeczonych dla cudzoziemców.
Z ustaleń śledczych z Ochoty wynika, że przy 14 fikcyjnych ślubach pośredniczył 44-letni Tony K.-B., obywatel Konga, mieszkający w Warszawie. Razem z nim na ławie oskarżonych zasiądzie 19 osób, m.in. kobiety, którym gang dawał za ślub pieniądze. Większość z nich przyznała się do winy i chce dobrowolnie poddać się karze. Grozi im do pięciu lat więzienia.
Podobne śledztwo zakończyła też pruszkowska prokuratura. O fikcyjne małżeństwa z Nigeryjczykami oskarżyła pięć Polek.
Prokuratura na Ochocie prowadzi też śledztwo w sprawie 44-letniego ciemnoskórego ginekologa-położnika. Za łapówki (od 1 do 3 tys. zł) wydawał kobietom, które chciały zawrzeć małżeństwo z Nigeryjczykami, zaświadczenia o tym, że są w ciąży.
Zdaniem oficerów operacyjnych straży granicznej, najczęściej fikcyjne małżeństwa zawierają Ukraińcy, Wietnamczycy, Chińczycy i Nigeryjczycy. Nowością jest to, że taką drogę wybierają młode Ukrainki, a także obywatele Pakistanu, Indii i Bangladeszu, którzy przyjeżdżają do stolicy rzekomo na studia. Okazuje się, że często nawet nie pokazali się na uczelni, ale semestr mieli opłacony - opowiada pogranicznik.
Na placu Żłobka przed bazyliką Narodzenia nie było tradycyjnej choinki ani świątecznych dekoracji.