W środę odbędzie się w Sejmie pierwsze czytanie rządowego projektu ustawy zmieniającej zasady funkcjonowania systemu emerytalnego.
W ubiegły wtorek rząd przyjął projekt zmian w systemie emerytalnym, zgodnie, z którym składka do OFE zostanie zmniejszona z 7,3 proc. do 2,3 proc., a potem będzie stopniowo wzrastać, by w 2017 r. osiągnąć 3,5 proc. Pozostała część składki, która zamiast do OFE zostanie przekazana do ZUS, trafi na specjalne indywidualne subkonta. Zasady dziedziczenia na subkontach w ZUS będą takie same, jak w OFE. Środki te będą też waloryzowane o wskaźnik wzrostu gospodarczego z ostatnich pięciu lat i inflacji. Rząd chce, by zmiany weszły w życie od 1 maja 2011 r. Rząd proponuje też wprowadzenie od 2012 r. 4-proc. ulgi podatkowej dla osób dodatkowo oszczędzających na emeryturę. Powstaną indywidualne konta zabezpieczenia emerytalnego (IKZE), które będą mogły prowadzić towarzystwa emerytalne i inne instytucje finansowe.
Zmianie ma ulec górny limit udziału akcji w portfelu OFE. Obecny, który wynosi 40 proc. aktywów funduszy, ma do 2020 r. osiągnąć 62 proc., a docelowo 90 proc.
Na środę zaplanowano pierwsze czytanie rządowego projektu ustawy w Sejmie.
Premier Donald Tusk po posiedzeniu Rady Ministrów 8 marca powiedział, że zmiany te oznaczają, iż potrzeby pożyczkowe Polski do 2020 r. zmniejszą się o ok. 190 mld zł.
"Uzyskaliśmy efekt, który moim zdaniem nie jest do końca satysfakcjonujący dla moich ministrów, nie jest do końca satysfakcjonujący dla OFE (...), ale powinien być satysfakcjonujący dla dzisiejszych i przyszłych emerytów i dla podatników, bo zabezpiecza finanse publiczne" - powiedział premier.
Zadeklarował wówczas, że jest gotów zapłacić cenę polityczną za wprowadzane zmiany, że woli przegrać wybory niż powiedzieć obywatelom, że ktoś przez 10 lat będzie szukał 200 mld zł w ich kieszeniach. "Zdaję sobie sprawę, że mogę za to - w sensie politycznym - zapłacić cenę najwyższą. Ale wolę ją zapłacić, niż by mieli ją przez długie, długie lata płacić i to nie w głosach, ale w pieniądzach, zwykli ludzie" - zaznaczył.
Decyzji rządu broni minister gospodarki Waldemar Pawlak. Podkreśla, że decyzja w sprawie zmian w OFE nie była łatwa, ale konieczna.
Według głównego ekonomisty PricewaterhouseCoopers prof. Witolda Orłowskiego przyjęty przez rząd projekt jest kompromisem, również między ministrami, z którego nikt nie jest zadowolony, ale jest "jakimś koniecznym rozwiązaniem".
Minister finansów Jacek Rostowski zgadza się, że rządowy projekt jest kompromisem. Polega on na tym, że rząd przyjął docelową wysokość składki do OFE w jego wersji, natomiast w kwestii dziedziczenia składki przyjęto wersję ministra Michała Boniego. Szef doradców premiera proponował, by docelowo (od 2018 r.) składka do OFE wynosiła 5 proc., a nie - jak zdecydował rząd i chciał minister finansów - 3,5 proc.
W opinii Jeremiego Mordasewicza z Lewiatana, przyjęty przez rząd kierunek zmian w OFE oznacza obniżenie poziomu oszczędności, a w efekcie - obniżenie poziomu inwestycji i w konsekwencji wolniejszy wzrost gospodarczy.
Warunkowo na zmiany w OFE zgodziło się Ogólnopolskie Porozumienie Związków Zawodowych. Zdaniem szefa OPZZ Jana Guza obecny system OFE jest zbyt kosztowny dla ubezpieczonych i niewydolny. Najważniejszym warunkiem poparcia OPZZ była dobrowolność przystępowania do prywatnych OFE.
NSZZ "Solidarność" oceniła, że celem proponowanych przez rząd zmian powinno być nie tylko ratowanie finansów publicznych, ale również zagwarantowanie odpowiednio wysokich świadczeń dla przyszłych emerytów. Według przewodniczącego Komisji Krajowej związku Piotra Dudy, odpowiednią wysokość przyszłego świadczenia zagwarantują stabilne zasady waloryzacji środków ewidencjonowanych na specjalnym subkoncie w ZUS.
Podczas marcowej debaty u prezydenta Bronisława Komorowskiego zaproszeni eksperci wyrażali skrajne poglądy na temat proponowanych przez rząd zmian w systemie emerytalnym. Padły oskarżenia o próbę demontażu drugiego filara systemu emerytalnego i złamanie umowy społecznej, ale także postulaty likwidacji OFE. Była prezes ZUS, członek Rady Gospodarczej przy premierze Aleksandra Wiktorow wyraziła opinię, że "można sobie wyobrazić drugi filar kapitałowy systemu emerytalnego bez OFE".
"Nadal nie wiem, dlaczego rząd proponuje w gruncie rzeczy demontaż drugiego filara pod hasłem racjonalnej korekty. Z jednej strony słyszeliśmy, że to ze względu na krótkookresowe trudności finansowe, (...) ale z drugiej stron słyszymy, że nie ma krótkookresowych trudności finansowych, ale są długofalowe problemy, których źródłem jakoby jest budowa drugiego filara emerytalnego. Nie ma jasności w tak fundamentalnej sprawie. W demokracji rządzący powinni to wyjaśnić, i to wyjaśnić rzetelnie" - powiedział Balcerowicz po debacie.
Na wtorkowej konferencji prasowej Balcerowicz powiedział, że wydatki na administrację rządową w latach 2000-2010 były osiem razy wyższe niż wpłaty do OFE. Jego zdaniem stwierdzenie, że wpłaty te są główną przyczyną narastania długu publicznego, to chwyt propagandowy rządu.
21 marca odbędzie się, poświęcona zmianom w systemie emerytalnym, debata ministra Jacka Rostowskiego i prof. Leszka Balcerowicza.
Rośnie zagrożenie dla miejscowego ekosystemu i potencjalnie - dla globalnego systemu obiegu węgla.
W lokalach mieszkalnych obowiązek montażu czujek wejdzie w życie 1 stycznia 2030 r. Ale...
- poinformował portal Ukrainska Prawda, powołując się na źródła.