To był wstrząs dla całej Polski - 6 lat temu w Boliwii została zamordowana wolontariuszka misyjna z Libiąża. Dziś trwają przygotowania do jej procesu beatyfikacyjnego, a ludzie, którzy wcześniej nie znali Heleny, inspirują się jej życiem.
Przekonuje się o tym postulator procesu beatyfikacyjnego H. Kmieć ks. Paweł Wróbel SDS. - Rodzice czasem na jej grobie znajdowali kartki, listy z podziękowaniami. Ludzie piszą maile, czasem zamieszczają komentarze pod różnymi postami w mediach społecznościowych, czasem ktoś pisze, że będąc pod wrażeniem życia Heleny i jej śmierci, modlił się, prosząc o jej wstawiennictwo, i wydarzyły się konkretne łaski - opowiada. Jakie to są wydarzenia? - Ktoś wrócił do Kościoła, ktoś prosił o pomoc w nawróceniu bliskiej osoby, ktoś inny prosił o wstawiennictwo w chorobie - wymienia salwatorianin.
Pamięć o pięknej dziewczynie z Polski, która padła ofiarą bestialskiego ataku, trwa również w boliwijskiej Cochabambie, gdzie zginęła. Siostra Savia Bezak, służebniczka dębicka, była świadkiem tragicznych wydarzeń sprzed 6 lat. Teraz opowiada o dobru, które dzieje się w Boliwii - jak wierzą ludzie - za wstawiennictwem dziewczyny z Polski. Przykładem jest świadectwo Polki, która wyszła za Boliwijczyka i mieszkała w pobliżu Cochabamby. Miała problemy z zajściem w ciążę, a bardzo pragnęła drugiego dziecka. Opowiadała, że prosiła o pomoc polską wolontariuszkę. Urodziła córeczkę, której dała na imię Helenka, bo poczęcie i narodziny tego dziecka przypisuje jej orędownictwu.
Czytaj także: Misja Heleny trwa
Jednak o wpływie Helenki na życie zwykłych ludzi nie świadczą wyłącznie nadzwyczajne wydarzenia. Adam Paturej jest rówieśnikiem Heleny, przedsiębiorcą, mężem i ojcem czwórki dzieci. Z Helenką zetknął się niemal dwa lata temu na Mszy św., która była odprawiona z okazji poświęcenia szkoły nazwanej jej imieniem na warszawskich Kabatach. - To był kulminacyjny moment mojego dojrzewania duchowego. Czytaliśmy w rodzinie książki o niej, świadectwa. Niezwykle zaimponowała mi jej bezinteresowna chęć pomocy drugiej osobie - mówi mężczyzna. Jego zdaniem, taka postawa dziś nie jest popularna, zwłaszcza w biznesie, który rządzi się zasadą: "A co ja z tego będę miał?". - Postawa osoby, która nie kalkuluje w ten sposób, rzuca pracę i jedzie w nieznane, na misje, jest niezwykła - komentuje.
Fundacja im. Heleny Kmieć prowadzi kilka projektów, których celem jest - jak mówi Marta Omieczyńska - wbicie klina dobra w zło, które się dokonało w Cochabambie. Jej członkowie nie chcą stawiać pomników patronce. Pragną, by pamięć o libiążance była żywa w działaniach i w ludziach, którzy będą mogli inspirować się jej pięknym życiem. Dlatego wznoszą w podkrakowskiej Trzebini Centrum Wolontariatu Misyjnego nazwane jej imieniem. Fundacja wspiera programem stypendialnym najmłodszych mieszkańców Boliwii, Zambii, Tanzanii i Meksyku. W Polsce prowadzi coroczny konkurs dla dzieci i młodzieży "Podaj dobro dalej". Z inicjatywy fundacji powstał na YouTubie cykl rozmów "Kawa z Helen", przeprowadzonych z ludźmi, którzy znali Helenkę. Jego owocem jest książka wydana pod tym samym tytułem.
W parafii św. Barbary w Libiążu - rodzinnej parafii Heleny Kmieć - w 6. rocznicę jej śmierci Mszę św. o 18.00 odprawi bp Jan Zając, wujek wolontariuszki.
Więcej także w papierowym wydaniu "Gościa Krakowskiego" nr 4 na 29 stycznia.
Ratownicy w środę kontynuowali poszukiwania osób uwięzionych w ruinach domów.
Szacuje się, że na pokładzie było ponad 100 osób, w tym dzieci.
"Zawiera dużo błędów merytorycznych, historycznych i lingwistycznych, a nawet ortograficznych."
"Kiedy traci się dziecko, także w wyniku poronienia, ta żałoba jest tak trudna..."